Patrząc na wynik wydawałoby się, że lider miał zdecydowaną przewagę i spokojnie odniósł zwycięstwo w Wołominie. Ale, gdyby Huragan wykorzystał zaledwie kilka sytuacji, które stworzył, wynik mógłby być zupełnie inny.
Początek meczu należał do gości, którzy grali bardziej zdecydowanie i niedługo potem prowadzili już 0:1. Po stracie bramki Huragan ruszył do ataku i za wszelką cenę starał się zdobyć bramkę wyrównującą. Grający bardzo ambitnie wołominiacy zaczęli przeważać, ale jak zwykle razili nieskutecznością. Dwie ładne zespołowe akcje mógł wykończyć Słomski, ale fatalnie spudłował i nadal utrzymywał się niekorzystny wynik. Im bliżej końca pierwszej połowy tym bardziej Huragan spychał Gwardię do obrony. Tuż przed przerwą po dośrodkowaniu Słomskiego Gostyński mógł wbić piłkę do pustej bramki, po tym jak bramkarz minął się z piłką, ale w sobie tylko wiadomy sposób nie trafił w piłkę. Jednak do szatni wołominiacy mogli schodzić w miarę zadowoleni (w miarę, bo powinni prowadzić), gdyż sprytnym strzałem z wolnego Słomski strzelił na 1:1.
Wszyscy zgromadzeni na stadionie kibice spodziewali się, że po zmianie połów boiska Huragan w końcu złapie wiatr w żagle i wywalczy korzystny rezultat. A tymczasem Huragan stwarzał dobre sytuacje, a Gwardia zdobywała gole. Gwardia wykorzystała w zasadzie wszystkie swoje podbramkowe sytuacje, natomiast Huragan seryjnie marnował dogodne okazje. Co najmniej dwukrotnie pokonać bramkarza Gwardii mógł Nagraba, ale strzelał prosto w niego, również Turek miał dogodną sytuację, ale tego dnia piłka nie chciała trafić do bramki. Tym bardziej było szkoda tej porażki, że pomijając tyle stworzonych sytuacji, piłkarze Huraganu grali z ogromną determinacją i czego jak czego, ale ambicji im nie brakowało. Niestety, tego dnia nic nie wychodziło, a sama wola walki nie wystarczyła na rywali. Wołominiacy powinni popracować nad skutecznością, a także nad tym, jak wystrzegać się głupich błędów w obronie.
Wieści Podwarszawskie Nr 20 (683)
16 V 2004