Archiwum

Huragan

Ośrodek Sportu i Rekreacji w Wołominie

Chcemy sprawić niespodziankę

Rozmowa z Witoldem Ziółkowskim, trenerem Banku Spółdzielczego Sure Shot Wołomin, beniaminka występującego w Polskiej Lidze Koszykówki Kobiet.

– Jak wyglądała Pana życiowa przygoda z koszykówką przed trafieniem do Wołomina i jak to się stało, że został Pan trenerem drużyny Banku Spółdzielczego?

– W 1972 roku zostałem koszykarzem Polonii Warszawa i tam grałem aż do 1991 roku. Zdobyłem z tą drużyną srebrny medal mistrzostw Polski juniorów, wicemistrzostwo Polski seniorów i puchar Polski. Zaraz po skończeniu kariery zawodniczej zacząłem pracować w warszawskiej Polonii razem z Markiem Jaworskim, byłem jego asystentem. W roku 1995, czyli cztery lata później zaproponowano mi objęcie pierwszego zespołu Polonii. Moja przygoda w Warszawie trwała do 2000 roku, do momentu kiedy klub rozpadł się z przyczyn finansowych. Od sierpnia 2001 roku prowadziłem męską drużynę Legionovii Legionowo, którą udało mi się utrzymać w lidze. Zaraz po zakończeniu rozgrywek dostałem propozycję pracy w Wołominie. Razem z zespołem Banku Spółdzielczego Sure Shot miałem awansować do Ekstraklasy, takie przynajmniej było założenie. Dzisiaj już wiadomo, że ten sezon okazał się naprawdę szczęśliwy. I wiem, że bardzo ważne było przygotowanie sportowe, ale to, niestety, sytuacja polskiego sportu sprawia, że poważny sukces można osiągnąć mając także odpowiednio duże pieniądze.

– Gwiazdą niemal każdego spotkania jest doświadczona Katarzyna Dulnik, czy gdyby nie było jej w składzie Banku udałoby się awansować do ekstraklasy?

– Trudno mi teraz „gdybać”. Oczywiście wkład Kaśki w awans jest na pewno bardzo duży, ale jest to zasługa także wielu innych zawodniczek. Katarzyna Dulnik jest z pewnością liderem naszej drużyny, ma nazwisko i przeciwniczki czują przed nią respekt. To przecież Mistrzyni Europy z ’99 roku i zawdzięczamy jej wiele.

– Jakim zespołem był Bank gdy Pan zaczynał tu pracę, a jaki jest teraz. Co się zmieniło?

– Ciężko porównywać już po jednym roku. To nadal bardzo młody zespół. Od tego sezonu doszły do nas cztery nowe zawodniczki i stanowią mocne uzupełnienie składu. Na pewno podstawowym wzmocnieniem w I lidze była Kaśka Dulnik. Po jej przyjściu inne zawodniczki zaczęły grać lepiej. Mogły zawsze znaleźć w niej oparcie i tak zostało do tej pory, dzięki czemu nabierają niezbędnego doświadczenia i ogrania. Zauważam także, że ostatnio zmieniło się samo podejście moich koszykarek do treningów i samej gry. Pojawiła się ogromna chęć osiągnięcia sukcesu.

– Jakie są Pana oczekiwania związane z pracą w Wołominie. Jaki plan założył sobie w tym sezonie Bank Spółdzielczy. Czy zespół stać finansowo i sportowo na utrzymanie się w Sharp Torell Basket Lidze?

– Przede wszystkim pragnę, aby drużyna grała jak najlepiej. Żeby te 20-letnie dziewczyny rozwijały się sportowo i miały oparcie w doświadczonych zawodniczkach. Liczę, że dzięki temu Bank będzie osiągał sukcesy. Młode koszykarki mają się od kogo uczyć, a teraz muszą tylko chcieć. Trudno mi mówić o kwestiach finansowych, ale sportowo grając na maksymalnych obrotach jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Celem jest awans do fazy play-off i tym samym utrzymanie się w lidze.

– Jakie są główne, najmocniejsze filary wołomińskiego beniaminka?

– Są to na pewno wspomniana już Katarzyna Dulnik, ale i Lusia Zdziesińska. Teraz doszły dwie nowe zawodniczki zza granicy – Nadzieya Drozd i Ilse Ose-Hlebovicka. Są to koszykarki znane już na polskich i zagranicznych parkietach. Obie są reprezentantkami swoich krajów – Białorusi i Łotwy. One także będą stanowić trzon wołomińskiego zespołu. Rozwijające się w Banku talenty to również Magdalena Arażny, Martyna Koc, czy Edyta Kisiel. Myślę, że dzięki tym dziewczynom będziemy grać naprawdę dobrą koszykówkę.

– Czego więc jeszcze brakuje Bankowi Spółdzielczemu po tych istotnych zmianach w składzie?

– Generalnie jesteśmy bardzo niskim zespołem i brakuje nam wysokich zawodniczek. Może jak wszystko potoczy się po naszej myśli i poprawią się warunki finansowe to uda się skompletować skład. Brak centra sprawia, że w każdy mecz musimy wkładać jeszcze więcej siły. To jest nasza największa bolączka. Poza tym są jeszcze małe braki organizacyjne, ale wiem, że to wszystko powoli się ustabilizuje.

– Bank Spółdzielczy rozgrywa mecze i trenuje na nowym obiekcie sportowym. Czy ta hala spełnia Pana oczekiwania?

– Tak, praktycznie wszystko jest w należytym porządku. Jedynym mankamentem jest to, że na mecze przychodzi za mało kibiców. Koszykarki potrzebują naprawdę głośnego dopingu. Wiem, że to dopiero początek wszystkiego, ale warto mówić już o tym wcześniej i promować ten sport. Przecież Wołomin ma ogromne tradycje koszykarskie i bezwzględnie należy je podtrzymywać. Liczę, że publiczność pojawi się wraz z pojawieniem się pierwszych sukcesów.

– Rzeczywiście koszykówka w Wołominie ma się dobrze. Oprócz seniorskiego zespołu, wspaniale spisuje się także koszykarska młodzież. Zespół juniorek walczy w tym sezonie o Mistrzostwo Polski. Czy skorzysta Pan z tej młodej siły?

– W tej chwili do Ekstraklasy oprócz moich zawodniczek zostały zgłoszone także dwie juniorki ze wspomnianego przez Pana zespołu-Maja Mańkowska i Justyna Trela. Jest więc szansa, że w którymś z meczy będę mógł z nich skorzystać. Poza tym w niektóre dni tygodnia większość juniorek przychodzi do mnie na treningi i pracujemy wspólnie. Te młode koszykarki robią ciągłe postępy i bez wątpienia będzie z nich pożytek.

– Tradycje tradycjami, wysoki poziom sportowy też, ale czę- sto to nie wszystko. Sport bardzo uzależniony jest od pieniędzy. Zauważa Pan to również w naszym mieście?

– Tak, to prawda. Tradycje są, wysoki poziom także, ale samymi chęciami i ciężką pracą trenerów dużo się nie zrobi. Finanse są najważniejsze. Widzi Pan, zaczynaliśmy rozmowę od pieniędzy i na nich kończymy. W Wołominie i zespoły seniorskie, i młodzieżowe reprezentują miasto na arenie ogólnopolskiej, warto więc o to wszystko dbać. Są tutaj naprawdę świetne kadry szkoleniowe, jedyny problem to kasa.

– Patrząc więc na to wszystko, jak Pan ocenia pracę władz Banku Spółdzielczego Sure Shot Wołomin?

– Na ten temat wolałbym się nie wypowiadać. To nie jest tak naprawdę moja działka i czuję się niekomfortowo rozmawiając o finansach klubu. Ja mam tutaj inne zadania i staram się wywiązywać z nich jak najlepiej. Od spraw finansowo-organizacyjnych są prezesi.

– Rozumiem. Nie pozostaje mi w takim razie nic innego jak zapytać na koniec o to, czego można życzyć Witoldowi Ziółkowskiemu w pracy z tym zacnym beniaminkiem z Wołomina?

– (śmiech) Sukcesów! Chciałbym, żeby w drużynie była dobra atmosfera poparta odpowiednimi walorami sportowymi. To wszystko, plus ciężka praca na pewno przyniesie sukcesy. Chciałbym, aby po latach było po prostu co wspominać…

Rozmawiał: Jakub Pietrzak

Wieści Podwarszawskie Nr 44 (656)
2 XI 2003

Skip to content