Inauguracja sezonu siatkarskiego przed własną publicznością wypadła nad wyraz blado. Sztuczna atmosfera, beznadziejna gra i kampania wyborcza, wszystko to nie mogło stworzyć widowiska sportowego na dobrym poziomie. Wołomińska Stolarka przegrała z Miejskim Klubem Sportowym z Andrychowa 2:3.
Rozpoczęło się bardzo uroczyście i podniośle. Hala Ośrodka Sportu i Rekreacji w Wołominie w sobotni wieczór wypełniona po brzegi. Siatkarze wołomińskiej Stolarki w pięknych czerwono-czarnych kostiumach rozgrzewają się wśród spojrzeń publiczności, zarządu klubu, działaczy, polityków, i oczywiście nowego trenera Macieja Nowaka. Na pierwszy rzut oka „zaocznego” kibica w składzie Stolarki nie widać zmian, znajome twarze zawodników nietrudno dostrzec. Sytuacja wygląda natomiast zgoła inaczej, kiedy popatrzymy na grę naszych lokalnych pierwszoligowców. Wcześniej jednak w odświeżonej fryzurze do ludu przemówiła prezes T.S Stolarka Wołomin Helena Kusiak. Nie wiedzieć czemu powitanie zostało zagłuszone gwizdami co bardziej nerwowych kibiców. Czyżby nie kochali już swojego klubu, tak jak przed kilkoma miesiącami?
Wreszcie na parkiet wyszli sami siatkarze. Stolarka Wołomin w składzie: Witold Roman (kapitan drużyny), Jakub Korpak, Grzegorz Otko, Maciej Wołosz, Grzegorz Kołodziej, Maciej Kosmol, Hubert Milewski (libero) i zaczęło się… od tragicznego przyjęcia zagrywki przez Milusia.
Gdzie ta Stolarka
Początek I seta był bardzo wyrównany, głównie za sprawą błędów popełnianych po obu stronach siatki. Goście z Andrychowa często psuli zagrywkę, a Stolarka gubiła się w rozegraniu piłki. Prowadziliśmy 8:6, głównie za sprawą dobrej gry na środku Grzegorza Otko i Witolda Romana, niestety nie funkcjonował praktycznie wołomiński atak. Andrychowscy siatkarze wykorzystali moment (który w dalszych setach stał się wiecznością) i odrobili kilka punktów doprowadzając do remisu 11:11. Wtedy też w Stolarce zaczął funkcjonować nowy element – blok, najczęściej przeciwników blokował doświadczony Roman, który również czasami rozgrywał piłkę za naszego Kołodzieja. Prowadziliśmy 14:11 i przewaga rosła. Trener przyjezdnych poprosił o pierwszą, a za chwilę drugą przerwę dla drużyny. Czas nie pomógł gościom, po naprawdę dobrej grze gospodarzy było 23:15, zapowiadało się więc teoretycznie na „gładkie” zwycięstwo całego spotkania. Zaczym jednak Stolarka wykorzystała piłkę setową, Andrychów zdobył jeszcze 3 punkty. Wołomińscy siatkarze nie potrafili skończyć partii dobrym szybkim atakiem, kiedy Andrychów zbliżał się wielkimi krokami o 25 – punkt pokusił się Maciej Wołosz. Pokonaliśmy gości do 18 i w setach prowadziliśmy 1:0. Z przykrością zapewniam czytelników, że była to najlepsza odsłona sobotniego meczu w wykonaniu podopiecznych trenera Macieja Nowaka.
Wyborcze barwy
Drugi set rozpoczął się od zaciętej walki „punkt za punkt”. Funkcjonowało wszystko; blok, atak, przyjęcie… do czasu. Przy rezultacie remisowym 10:10 Stolarka Wołomin zapomniała jak gra się w profesjonalną siatkówkę. Nie pomaga reprymenda trenera, ani wprowadzenie na boisko; Mariusza Firszta i Tomasza Laskowskiego. Gospodarze konsekwentnie tracą punkty, doświadczeni kibice wyrażają swoje opinie – To kompromitacja, mniej niż zero. Na pewno przegramy z tymi emerytami z Andrychowa – powiedział jeden z „kiboli”.
Przy stanie 15:22 dla siatkarzy z Andrychowa, zawodnikom Stolarki całkowicie puściły nerwy, w ogóle przestaliśmy grać. Goście wykorzystując pierwszą piłkę setową kończą partię wynikiem 17:25. Nie pomogła, nawet rzesza kibiców ubranych w żółte koszulki z nazwiskiem jednego z kandydatów na burmistrza, a może przeciwnie zaszkodziły bardzo skutecznie.
Bezsensowna zmiana
Trzeci set to kolejny akt weekendowej tragedii. Tym razem na przyzwoitym poziomie nie zagrała żadna z drużyn. Autowe ataki, zepsute zagrywki, chaos w rozegraniu. To obraz kilku minut III odsłony pierwszoligowego meczu. Po atakach doświadczonych zawodników Andrychowa, Kucharskiego i Witoszka było 9:11 dla gości. O czas poprosił trener Nowak, tym razem rzeczywiście pomogło. Ataki Mariusza Firszta i Jakuba Korpaka przyniosły zamierzony efekt, Stolarka wyrównała i objęła prowadzenie 18:13. MKS Andrychów nie odpuszczał, gonił odrabiając cztery punkty, nie stracił żadnego. Nowak wściekły prosi sędziego z Białegostoku o drugą przerwę dla drużyny. Siatkarze wyraźnie nie słuchają wskazówek trenera i lekceważą jego założenia – pewnie grają tak zwane „swoje”. Nie pomogło wprowadzenie Jacka Małkowskiego i powrót Wołosza za Firszta (osobiście uważam, że był to błąd taktyczny, który zaważył na losach spotkania) Przegraliśmy kolejną partię tym razem 22:25. I było już 1:2.
Wołam o pomstę
IV partię równo i skutecznie rozpoczęli siatkarze z Andrychowa. Punkty dla gości zdobywał Marcin Witoszek. Kiedy Stolarka wzięła pierwszy czas, było już 7:10.
– K… wołam o pomstę do Boga – krzyczał bardzo zdenerwowany trener Stolarki Maciej Nowak. Żona menedżera Jarosława Szerszeniewskiego na żywo relacjonuje przebieg spotkania mężowi, który leży ze złamaną nogą na szpitalnym łożu. Ciekawe, kto zapłaci rachunek telefoniczny? Prezes Helena Kusiak nie zaprzestaje dopingu, bo zawsze wierzy w swoich chłopaków, a pełnomocnik ds. sponsoringu, Andrzej Lek wściekły dzwoni po pomoc do komandosów z Delta Force. O dziwo potrójnym blokiem doprowadzamy do remisu, a po atakach Kosmola i Korpaka wychodzimy na prowadzenie. Jest 14:12, chyba nadzieje zostaną przedłużone. Końcówka tej partii dostarcza chyba najwięcej emocji rozczarowanym postawą Stolarki kibicom. Andrychów nie wykorzystuje meczowej piłki, a wołomiński zespół ratuje Mariusz Firszt i dwoma pięknymi atakami sam kończy seta wynikiem 26:24.
Sięgnęli dna
Rzeczywistość okazała się bardzo brutalna, profesjonalizm i doświadczenie znane nam skądinąd odeszły w zapomnienie. Amatorszczyzna Stolarki dała największy wyraz w decydującym tie-breaku. Andrychów pokazał nam jak gra się w siatkówkę po kilkunastu sekundach prowadząc 2:6, a zaraz 3:9. Chwilowy jeszcze zryw „wołomińskiej młodzieży” nie zmienił wiele, uchronił jednak nasz zespół od pomidorów i jajek, które mieli ochotę rzucić wściekli kibice. Publiczność opuszczała trybuny jeszcze przed zakończeniem meczu. Ci, co wyszli nie stracili oczywiście nic. Przegraliśmy piątego seta 11:15, a całe spotkanie 2:3 i spokojnie można powiedzieć, że sięgnęliśmy dna.
Uwaga organizatorzy: 10 złotych za wejściówkę na tak żałosny spektakl to lekka przesada, lepiej wybrać się na „piłkarskie szóstki”, przynajmniej nie trzeba płacić.
Jakub Pietrzak
Po meczu powiedzieli:
Maciej Nowak, trener Stolarki: – Przegraliśmy mecz dlatego, że przeciwnik był lepszy. Mam sporo uwag do swoich zawodników, popełniali za dużo szkolnych błędów. Nerwowość i zbędne komentarze w drużynie, tego trzeba uniknąć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. To jest inny zespół niż rok temu, nie oczekujmy od niego tyle, co w Serii A. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej i wygramy.
Witold Roman, kapitan Stolarki: – Nie mam chyba nic do powiedzenia. Zostawiam to bez komentarza.
Nr 43 (604) Wieści Podwarszawskie
24 października 2002