Tylko trzy sety mogli obejrzeć kibice w hali sportowej w Radzyminie podczas meczu 15 kolejki I ligi Serii A siatkówki mężczyzn. Gospodarze TS Stolarka Wołomin podejmowali aktualnego Mistrza Polski Mostostal Azoty Kędzierzyn – Koźle. Goście zwyciężyli aż 0:3.
Już godzinę przed rozpoczęciem spotkania w hali przy ulicy Jana Pawła II w Radzyminie wszystko było gotowe. Trybuny i antresole wypełnione kibicami praktycznie do ostatniego miejsca, kamery telewizyjnej „Trójki” przygotowane do bezpośredniego przekazu i Wojciech Zieliński, komentator sportowy Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego gotowy do pracy. Działacze Stolarki wyraźnie zadbali o prestiż piątkowego meczu na szczycie, posuwając się nawet do niekonwencjonalnych metod pokazania się. Aby zaistnieć i zareklamować się bardziej medialnie niż zawsze, zarząd i sponsor wołomińskiego zespołu zdecydowali się wykupić czas antenowy od Telewizji Polskiej, czego z reguły nie praktykują inne kluby z Polskiej Ligi Siatkówki. Dotychczas to właśnie telewizja zabiegała o prawo do pokazywania relacji z siatkarskich parkietów i płaciła klubom gażę, która przeważnie wynosiła 20 tysięcy złotych. Teraz podobna kwota wpłynęła na konto TVP, a prezes TS Stolarka Wołomin, Helena Kusiak już ma nadzieję, że Polska Liga Siatkówki pokryje część kosztów związanych z transmisją. I zapewnia również, że podobne metody „reklamonośne” więcej nie będą praktykowane. Wnioskujemy, że będzie tak z przyczyn czysto ekonomicznych… i słusznie ponieważ sytuacja finansowa Stolarki nie jest chyba na tyle mocna, aby dostosowywać czas antenowy do własnego harmonogramu rozgrywek ligowych. Zważywszy na to, że na zaległe wypłaty czekają jeszcze wołomińscy siatkarze.
Doskwierały kontuzje
Mostostal wyszedł na parkiet w osłabionym składzie, brakowało bowiem kontuzjowanego, podstawowego środkowego kędzierzynian – Marcina Prusa. Lekarze stwierdzili u tego kadrowicza zapalenie żył. Prus jednak zawitał do Radzymina i dopingował kolegów z trybun. W zespole mistrzów zabrakło także kontuzjowanego reprezentanta Słowacji, libero Duszana Kubicy, dlatego też z konieczności zastąpił go rezerwowy przyjmujący Mostostalu – Wojciech Serafin. Stolarka również nie grała w komplecie, nie wystąpił narzekający na bóle kręgosłupa Grzegorz Otko. W pełni formy nie był też kapitan Stolarki, libero – Hubert Milewski, a w dalszym ciągu uraz leczy jeszcze Tomasz Laskowski.
Zespół Mostostalu liczył tego dnia na zwycięstwo, ponieważ właśnie te piątkowe trzy punkty zdobyte na wyjeździe zapewniałyby im już na 4 kolejki przed końcem rundy zasadniczej, pierwsze miejsce w tabeli. Widać było pewność na twarzach zawodników z Kędzierzyna, jednak inaczej być nie mogło, Mostostal przegrał w tym sezonie tylko jedno i to w dodatku wyjazdowe spotkanie z Czarnymi w Radomiu. Ma na swoim koncie 13 zwycięstw, Puchar Polski zdobyty 3 lutego i wspaniałe występy w rozgrywkach siatkarskiej Ligi Mistrzów – czego chcieć więcej? Natomiast Stolarka cały czas niepewna gry w fazie play-off, prześladowana serią trzech ligowych porażek chciała podobnie jak na inaugurację sezonu 2000/2001 jeszcze jako beniaminek, sprawić niespodziankę i pokonać podopiecznych Waldemara Wspaniałego. Wtedy we wrześniu też była pełna sala kibiców, zaproszeni goście i kamery telewizyjne, i też Stolarka stawiała dzielny opór mistrzom, ale jak widać historia lubi się powtarzać.
Na równym poziomie
Pierwszy set zaczął się od dwóch zdecydowanych ataków reprezentantów Polski, najpierw mocno zagrał Paweł Papke, a na 0:2 podwyższył mierzący 207 centymetrów Jarosław Stancelewski. Pierwszy punkt dla Stolarki prostym atakiem, zdobył ulubieniec wołomińsko-radzymińskiej publiczności – Mariusz Sordyl. Mostostal na początku spotkania często rozgrywał piłkę środkiem i w ten sposób zdobywał kolejne punkty. Nadrabiali dwaj środkowi z Wołomina – Daniel Pliński i Witold Roman. Mistrzom zdarzały się podstawowe błędy, dlatego też po sprytnej „kiwce” rozgrywającego Stolarki, Jacka Małkowskiego zespół prowadzony przez Krzysztofa Felczaka zszedł na pierwszą przerwę techniczną z jednopunktowym prowadzeniem. I wtedy już gospodarze poczuli, że są w stanie powalczyć o cenne punkty w tym meczu.
Po przerwie grali pełni determinacji i zaangażowania, mocno po przekątnej atakował Mariusz Sordyl, ale wcale dłużny nie zostawał mu Paweł Papke. Przy stanie 9:11, dla gości trener Stolarki poprosił o czas, aby zmobilizować swoich zawodników. Na niewiele to się zdało, ponieważ przy próbie ataku ze skrzydła Rafała Legienia, nie do pokonania stał się potrójny mur kędzierzynian w składzie: Papke, Musielak, Stancelewski. Mistrzowie Polski ponownie utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. Stolarce jednak co jakiś czas udawało się odrabiać stracone punkty, dobrze funkcjonował potrójny blok Piotra Poskrobko, Daniela Plińskiego i Jacka Małkowskiego. Przy stanie 15:17 dla gości swoje 5 minut miał doświadczony środkowy Stolarki – Witold Roman, atakiem z krótkiej i asem serwisowym doprowadził do kolejnego wyrównania, było 18:18. Po błędzie wołominin w rozegraniu i po bezbłędnym i mocnym ataku Pawła Papke, trener Felczak ponownie poprosił o czas, gdyż wierzył, że po tak dobrej grze swojej drużyny w pierwszym secie, uda się jeszcze odrobić straty i pokonać Mostostal. I rzeczywiście Stolarka nadrobiła zaległości punktowe po dobrym rozegraniu Małkowskiego i atakach najpierw Legienia, a potem Sordyla i doprowadziła mecz do stanu 20:20. Jednak od tej chwili gospodarzom wszystko zaczęło się psuć, popełniali wiele błędów w zagrywce, a przede wszystkim w jej odbiorze. Dwa atomowe asy serwisowe Pawła Papke znokautowały przyjmującego piłkę Piotra Poskrobko. Uderzenie było tak mocne, że skrzydłowego gospodarzy musiał zastąpić 20-letni Maciej Wołosz. Seta zakończył sprytny, lekki atak, najwyższego na parkiecie Jarosława Stancelewskiego. Stolarka przegrała z Mostostalem pierwszą odsłonę 20:25.
Podczas przerwy kibice na trybunach i przed telewizorami mogli obejrzeć pokaz filipińskiej sztuki walki zaprezentowanej przez młodych adeptów. Był to również czas na przekazanie przez trenerów wskazówek dla zawodników, nie skorzystał z niego jednak trener Wspaniały, nie rozmawiał z siatkarzami, był spokojny i pewny siebie, jego podopieczni po prostu robili swoje.
Set Wołosz
Drugi set rozpoczął się fatalnie dla gospodarzy. Wreszcie dał o sobie znać atakujący Mostostalu, najlepszy skoczek Serii A – Sebastian Świderski. Popisał się wspaniałymi zagrywkami, których prawidłowe przyjęcie przez zawodników Stolarki graniczyło z cudem. Idealnie piłkę do partnerów rozgrywał Marek Kardos, nowy nabytek kędzierzynian i II rozgrywający reprezentacji Słowacji. Dokładne wystawy wykorzystywał kolejny kadrowicz w zespole Mistrza Polski – Robert Szczerbaniuk, który nie szczędził także asów serwisowych.
Przy stanie 1:5, Krzysztof Felczak poprosił o czas dla Stolarki. Na twarzach wołominaków zaczęła ukazywać się nuta rezygnacji i zwątpienia. Nie pomagały desperackie ataki, zawsze skutecznego Mariusza Sordyla, potrójny blok Mostostalu był nie do przebicia. Sprytnymi zagraniami w stylu Huberta Wagnera popisywał się Marek Kardos. Mostostal prowadził 2:7. Przewaga gości była przytłaczająca, Stolarka zawodziła głównie w przyjęciu piłki i jej rozegraniu. Sytuacja zmieniła się, kiedy 37 – letni rozgrywający Stolarki, Jacek Małkowski zaczął grać na Macieja Wołosza. Ten młody podopieczny Krzysztofa Felczaka, wspaniale wychodził do piłek, atakował z drugiej linii i popisywał się bardzo mocną zagrywką – przy jednej z nich Świderski został powalony na parkiet. Wołosz odrobił Stolarce kilka punktów i zaskoczył pewnych do tej pory rywali. Zaskoczenie było na tyle efektywne, że przy stanie 10:12 Waldemar Wspaniały poprosił o czas dla Mostostalu. Zespół z Wołomina zaczął grać bardziej zdecydowanie i przede wszystkim skutecznie. Trener Felczak zdecydował się na grę młodymi zawodnikami, nastąpiła zmiana na pozycji rozgrywającego; doświadczonego Małkowskiego zastąpił młodziutki Grzegorz Pilarz.
Ponownie nie pomogły żadne roszady, goście skutecznie i coraz szybciej powiększali przewagę z ataku punktował Świderski, a Stancelewski dobijał zabójczym serwisem, dobrze grającego w tym dniu libero Stolarki, Macieja Kosmola. Gospodarze głównie za sprawą młodego skrzydłowego Macieja Wołosza i jego zdecydowanych ataków zdołali złapać je szcze kilka punktów, aby w ostatecznym rozrachunku przegrać drugą partię 19:25. Seria bloków Stancelewskiego i as Szczerbaniuka pozbawił złudzeń kibiców Stolarki Wołomin.
Uzasadniona bezradność
Trzeci set był ostatnią szansą dla Stolarki na wygranie, chociaż jednej partii piątkowego meczu. Zaczęli dobrze, pierwsze punkty dla gospodarzy zdobył najlepszy tego dnia w wołomińskim zespole Maciej Wołosz, zdobywać kolejne punkty pomagali mu środkowi, Daniel Pliński i Witold Roman, dłużni nie pozostawali goście, szczególnie Papke i Szczerbaniuk. Słabiej spisywał się atakujący Stolarki Mariusz Sordyl, który w trzecim secie praktycznie grał już bez przekonania i wiary we własne umiejętności. Przy stanie 6:6 rozegrała się na parkiecie, najbardziej efektowna i najdłuższa akcja meczu, mocne ataki i skuteczne obrony kibice oglądali po obu stronach. Wciąż punktował Wołosz, a atomowe ataki Sordyla o dziwo przyjmował rezerwowy Wojciech Serafin. W końcówce nie do zatrzymania był reprezentant Polski, przyjmujący Mostostalu Rafał Musielak, dzięki jego akcjom i perfekcyjnej zagrywce goście prowadzili już 11:18. Wtedy też trener przyjezdnych mógł pozwolić sobie na wprowadzenie zawodników rezerwowych. Na boisko wszedł Piotr Lipiński, Bartłomiej Soroka i Aleksander Januszkiewisz, w Stolarce Piotra Poskrobko zastąpił Jakub Korpak. Kibice czekali na wejście Mariusza Firszta, drugiego atakującego gospodarzy, jednak trener Felczak takowej zmiany nie dokonał, a szkoda.
Zmiany na parkiecie nie przyniosły diametralnych zmian w grze obu zespołów, z tak bezpieczną przewagą Mostostalowi wystarczało kontrolować grę, natomiast Stolarka tylko się broniła i czekała na zakończenie spotkania. Tradycyjnie mecz zakończyła solowa akcja Jarosława Stancelewskiego, który z 2 metrów i 7 centymetrów spojrzał na bezradnych rywali. Stolarka Wołomin przegrała z Mostostalem Azoty Kędzierzyn – Koźle 0:3. Było to łatwe zwycięstwo Mistrzów Polski, którzy po raz kolejny pokazali swoją wyższość nad przeciętna, ale grającą na miarę możliwości drużyną ze środka tabeli I ligi siatkówki.
Za tydzień Stolarka gra z wicemistrzem Polski w Częstochowie – czekamy na cud.
Jakub Pietrzak
Skład Stolarki Wołomin: Wołosz, Roman, Pliński, Sordyl, Małkowski, Firszt, Poskrobko, Milewski, Legień, Korpak, Pilarz, Kosmol.
Po meczu powiedzieli
Waldemar Wspaniały: Cieszymy się ze zwycięstwa, ponieważ tym meczem zapewniliśmy sobie pierwsze miejsce w Serii A. Wygraliśmy ze Stolarką głównie zagrywką, która była dzisiaj bardzo skuteczna. Nie obyło się bez błędów również i u nas, ponadto sporego zamieszania narobił nam ten młody skrzydłowy gospodarzy.
Krzysztof Felczak: Supremacja Mostostalu była niepodważalna. Nasz zapał i nadzieje na zwycięstwo szybko zostały ugaszone przez gości, zostaliśmy ustawieni w odpowiednim szeregu. Cieszę się, z dobrej dyspozycji młodych zawodników, liczę na nich, ponieważ czeka nas trudna ligowa końcówka. Następny mecz gramy z Galaxią w Częstochowie, będziemy próbować, wiem, że na pewno nie będzie łatwo.
Marcin Prus: Taka wysoka liczba punktów zdobytych dzięki zagrywce Mostostalu świadczy o fatalnej grze Stolarki w odbiorze i przyjęciu. Dlatego też było to łatwe zwycięstwo, wiedziałem, że wygramy.
Paweł Papke: Ten mecz kosztował nas trochę wysiłku, ale cały czas kontrolowaliśmy sytuację. Graliśmy zdecydowanie i skutecznie, a to najważniejsze.
Nr 7 (568) Wieści Podwarszawskie
17 lutego 2002