Archiwum

Huragan

Ośrodek Sportu i Rekreacji w Wołominie

Szczęśliwe, cenne zwycięstwo

T.S. Stolarka Wołomin – 1044 Gwardia Wrocław 3:2

Od dłuższego czasu zdawano sobie sprawę z faktu, że zmagania Stolarki Wołomin z Gwardią Wrocław do łatwych należeć nie będą. Zajmująca czwartą lokatę, przed tą kolejką rozgrywek ligowych Stolarka na plecach czuła oddech rywali, bo ci ustępowali w tabeli jedynie mniejszą ilością wygranych setów. Nie powinno zatem dziwić, że mecz od tygodnia wzbudzał duże zainteresowanie wśród sympatyków siatkówki. Na 30 minut przed jego rozpoczęciem, wyraźnie było słychać jak kibice skandują „Stolarka jesteśmy z wami”. Apetyty nie tylko kibiców, ale i znawców siatkówki wołomińskiej były duże, nim jednak doszło do ich realizacji, należało się srogo denerwować i obawiać o końcowy sukces.

Stolarka rozpoczęła mecz w najsilniejszym składzie. Trener Krzysztof Felczak posłał na parkiet: Romana, Plińskiego, Sordyla, Poskrobko, Legienia, Małkowskiego, a mimo to pierwsze punkty zdobyli goście, po mocnym ataku. Wraz z każdą następną piłką, zespół z Wołomina grał coraz lepiej, jednak niestety przegrywał jednym, dwoma punktami. Nasi siatkarze po dobrych zagrywkach, niemal pokazowych zbiciach, tracili potem punkty w niemal szkolny sposób. A to zepsuta zagrywka, to udany blok pojedynczego siatkarza gości. Dopiero przy wyniku 13:13 „Stolarze” złapali właściwy rytm. „Odjechali” Gwardii na kilka punktów nie pozostawiając wątpliwości, kto w secie jest lepszy. Praktycznie od tego remisu goście stanęli, a nasi poczynali sobie coraz lepiej i odważniej. Wychodziło niemal wszystko. Stąd też nie dziwi łatwe zwycięstwo w secie do 18. To była dobra partia w wykonaniu Mariusza Sordyla i Rafała Legienia. Kilka punktów zdobyli Witold Roman i Daniel Pliński popisując się udanymi blokami. Po 22 minutach ciekawej gry i wobec prowadzenia gospodarzy na widowni nie było pewnie osoby, która myślałaby, że dalsza walka będzie tak zacięta.

Drugi set w myśl oczekiwań kibiców powinien być podobny do pierwszego. Ale tak się nie stało. Zdekoncentrowani powodzeniem nasi gracze, przystąpili do walki zupełnie rozkojarzeni. Od pierwszej aż do ostatniej piłki, widać było „kto rozdaje karty”. Stolarka wyraźnie odstawała, jej siatkarzom nie wychodziło praktycznie nic. Kilka zepsutych zagrywek, kilka zbyt długich autowych ataków, błędy w przyjęciu i rozegraniu spowodowało, że dopiero w końcówce seta nasi rzucili się do odrabiania strat. Ale sił nie starczyło na wiele. Przy stanie 20:21, źle zagrywał Pliński posyłając piłkę w siatkę. Kolejne złe rozegranie przy siatce i po secie. 25 minut gry, tym razem zwycięskiej dla gości, którzy pokonali naszych do 20.

Prawie pewni

Trzecie starcie było w przekroju całego meczu najbardziej zacięte. Walka toczyła się o każdy punkt a prowadzenie zmieniało się z każdą zagrywką. Bardzo dobrą partię ponownie rozgrywał Mariusz Sordyl wspomagany przez Daniela Plińskiego. Kilka kapitalnych, jak na polskie możliwości wejść z atakiem z drugiej linii pana Mariusza i udanych zagrywek „asów” Daniela. Jedyny remis w secie był przy stanie 13:13, lecz wyrównanie trwało zaledwie akcję. Stolarka „odjechała” wyraźnie, przeprowadzając akcję meczu. Wspaniała nadająca się do filmowania nie tylko dla miłośników siatkówki ale i sportowców: długa wymiana, to ataków, to wspaniałych interwencji w obronie obydwu zespołów, niby ataki nie do obrony i popisowe pady siatkarskie. Wreszcie piekielnie silne zbicie z podwójnej krótkiej Sordyla i punkt dla Stolarki. Na widowni szał i gromkie brawa za akcję i seta, którego nasi spokojnie wygrywają do 20. Na dużej tablicy świetlnej 2:1 dla gospodarzy.

Nie mający wiele do stracenia gracze Gwardii wzięli się ostro do pracy. Mobilizacja w przerwie dobrze wpłynęła na gości w przeciwieństwie do naszych. Ci, myśląc już o sukcesie zapomnieli pewnie, że trzeba wygrać jeszcze jednego seta. Nim przyjdzie się cieszyć, należy trochę pograć, powalczyć. W starciu czwartym Stolarka nie pokazała w zasadzie nic ciekawego. Błędy zagrywki, przyjęcia, dotknięcia siatki czy autowe ataki naszych to najczęściej spotykane zagrania w tej partii w wykonaniu wołominiaków. Stąd też przy stanie 17:23 nikogo nie dziwiło, że będzie piąte, decydujące. Nie pomogło nam zdobycie trzech kolejnych punktów przez Plińskiego, bo i tak goście wygrali do 20, doprowadzając do remisu w setach 2:2.

Nerwówka

Decydujący o zwycięstwie set rozpoczął się od prowadzenia Stolarki. Niemal natychmiast doszło do wyrównania. Z każdą minutą zmieniało się prowadzenie. Praktycznie do stanu 11:11 nie wiadomo było, kto może osiągnąć ostateczny sukces. Doskonałą partię ponownie rozegrał Sordyl, wspierany tym razem przez wszystkich zawodników występujących na parkiecie w ostatnich 15 minutach gry. W sukurs panu Mariuszowi poszedł Pliński, Roman Legień, ba, nawet młody Maciej Wołosz. Przełomowym momentem w grze były zdobyte kolejno przez naszych, dwa punkty. Najpierw goście po złym rozegraniu posłali piłkę w aut, a później po bloku gospodarzy, ta odbiła się od głowy atakującego ze skrzydła gracza Gwardii. „Kropkę nad i” postawił blok Pliński, Małkowski zdobywając kolejny punkt. Decydujący o zwycięstwie w secie i meczu punkt, goście stracili w wyniku autowego ataku. Tak więc po interesującym, zaciętym spotkaniu pod wodzą kapitana Sordyla, Stolarka pokonała Gwardię Wrocław 3:2. Szkoda tylko, że rywalizacja, jedynie momentami stała na wysokim poziomie.

Skład Stolarki: Wołosz, Roman, Pliński, Sordyl, Otko, Małkowski, Poskrobko, Legień, Pilarz. Korpak, Kosmol

Marek Chrzanowski

Wieści Podwarszawskie nr 46/2001

Skip to content