Jeszcze przed sezonem prezes Towarzystwa Siatkówki Helena Kusiak postawiła zawodnikom warunek:
– Interesuje mnie szóste miejsce – powiedziała. Wówczas podopieczni Krzysztofa Felczaka stwierdzili wspólnie, że grać mogą wyłącznie o utrzymanie, gdyż w konfrontacji z zespołami IA tylko na tyle będą mogli sobie pozwolić. Okazało się jednak, że są w stanie walczyć z najlepszymi i nie o szóste, ale nawet o piąte miejsce.
– Czego bała się Pani najbardziej przed sezonem?
– Bałam się, że dziewiąta pozycja w lidze nie uchroni nas przed spadkiem. Dlatego tak bardzo zależało mi na tym by zespół zajął jak najwyższe miejsce w IA. W rundzie zasadniczej zakończyliśmy rozgrywki na ósmym miejscu. W play offach podskoczyliśmy o dwa miejsca. To mnie uspokoiło. Wszystkich zaś powinno zadowolić, a nawet powinniśmy być z tego dumni.
– Czy nie żal Pani piątego miejsca?
– Może trochę. Piąte brzmi nieco inaczej niż szóste. Miło byłoby się pochwalić komuś, że zespół zajął takie, a nie inne miejsce w lidze. Myślę jednak, że tego szczęścia byłoby zbyt wiele. Cieszę się z tego co wypracował zespół.
Stolarka – Wołomin?
– To kolejny sukces zespołu, co prawda już tylko nazwą, ale jednak nadal firmującego swymi dokonaniami miasto Wołomin. Czy myśli Pani, że tym razem wpłynie on bardziej wydatnie na nienajlepsze do tej pory stosunki panujące na linii samorząd lokalny – klub Stolarka?
– Poza naszymi wiernymi kibicami nasze sukcesy zdają się niewielu obchodzić. Tak też jest z docenianiem tego co robimy. Mówię to może z lekką nutką goryczy, ale takie odnosimy wrażenie. Pracujemy na sukcesy. Wydajemy ogromne sumy na utrzymanie zespołu. Miasta nie byłoby stać na utrzymanie ekstraklasy. Poświęcamy dużo własnego czasu. Jednak za każdym razem, gdy od innych trenerów lub działaczy na przykład z Olsztyna, Kędzierzyna, czy też Sosnowca słyszymy „nasi prezydenci mówią”, „nasi prezydenci się zastanawiają, postanowili… chcą,” jest nam przykro, że my tego samego nie możemy powiedzieć. To oczywiście sprowadza się do bardzo dużej pomocy w zbieraniu funduszy na sport. Jesteśmy wdzięczni za odznaczenia i upominki, które traktujemy jako akceptację dla naszych działań, ale bardzo trudno jest zbierać fundusze. Wszyscy chyba o tym wiedzą. Samorządy i całe społeczności innych miast żyją siatkówką. Odgrywa ona ogromną rolę w ich pracy, a także budżecie. W Wołominie jest inaczej.
– Jakie są Pani zdaniem przyczyny takiej, a nie innej sytuacji?
– Nie wiem. Rok temu były przewodniczący, pan Wytrykus mówił o braku lobbingu z naszej strony. Być może rzeczywiście zbyt mało zabiegamy o względy. Nam jednak wydaje się, że władzom taka sytuacja jest na rękę. Stolarka buduje przecież wizerunek miasta, próbuje zmieniać jego reputację. Władze nie muszą już tego robić. Mają to za darmo. Sytuacja jednak się zmieni, a na pewno odbije się niekorzystnie na samorządzie. Naszych kibiców jest już teraz kilka tysięcy i są to nie tylko ludzie młodzi, a będzie ich jeszcze więcej. Każdy z nich ma rodziny. To olbrzymia grupa naszego lokalnego społeczeństwa. Przy okazji wyborów może ona na przykład przypomnieć sobie kto nie pomógł Stolarce, kto nie zapewnił jej miejsca do gry i tak dalej. Myślę, że krótkowzroczność władz polega właśnie na tym. Ludzie są pamiętliwi. Swe niezadowolenie kibice Stolarki wyrażają publicznie już teraz. Co zaś będzie za dwa lata podczas wyborów? Władze nie liczą się chyba z tym elektoratem.
– Jak w związku z tym widziałaby Pani współpracę klubu z miastem?
– Teraz w ogóle trudno ją widzieć. Czarno rysuje się również nasza współpraca w przyszłości. Bardzo źle się stało, że odeszliśmy z Wołomina. To podstawowa i najważniejsza kwestia. Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli my, czyli firma Stolarka, łożymy na utrzymanie zespołu, to miasto powinno zatroszczyć się o miejsce do gry dla niego. Nie zrobiło tego i obserwując tempo z jakim do tego się zabiera można odnieść wrażenie, że nadal nie zależy mu na tym. My przez to tracimy kibiców. Zanikają tradycje. Giną wzorce, które dzięki siatkówce można było zaszczepić wśród miejscowej młodzieży. O tym jak ważni jesteśmy dla lokalnej społeczności przekonaliśmy się zaś podczas Wielkiej Orkiestry, kiedy to piłka Stolarki została sprzedana za około 1500 złotych. Dla porównania za akredytację olimpijską Mateusza Kuśnierewicza, jakby nie było sportowej osobowości zapłacono około 250 złotych.
PZU czy… LOT
– W minionym sezonie Towarzystwo dysponowało budżetem sięgającym 1.800.000 złotych. Ile z tego wyłożyła Stolarka i czy zaspokoił on potrzeby zespołu?
– Zakład pokrył połowę kosztów utrzymania zespołu. Resztę trzeba było znaleźć. W tym sezonie nie będzie już tak łatwo. Do IA weszły bowiem bogate zespoły Gwardii Wrocław i SKRY Bełchatów. Jeżeli nie zbierzemy niezbędnych środków, nie przeprowadzimy odpowiednich transferów i nie zabezpieczymy zespołu, możemy nie sprostać wymaganiom ligi. Poza tym już postawiliśmy sobie następny cel. W przyszłym sezonie będziemy chcieli walczyć o pierwszą czwórkę ekstraklasy. To także wymaga od nas dużego wysiłku, również finansowego.
– Jakie sumy w następnym sezonie powinien więc mieć do dyspozycji klub, by spokojnie mógł patrzeć w przyszłość?
– Około 2,5 miliona złotych. Trzeba tu jednak pamiętać, że te pieniądze to nie tylko stypendia i premie zawodników. Ogromne sumy pochłaniają wyjazdy, zgrupowania, opłaty sędziowskie, wynajem obiektów, oprogramowanie komputerowe, prowadzenie analiz i statystyk, obozy. Płacimy za leczenie, rehabilitację i badania zawodników. Sto tysięcy kosztuje członkostwo w Polskiej Lidze Siatkówki. Poza tym dopłacamy również do przejazdów naszych kibiców, którzy wspierają nas podczas wyjazdowych spotkań.
– Czy oznacza to, że zakład ma zamiar zwiększyć dotacje na Towarzystwo Siatkówki?
– Nie, nie mamy takiej możliwości. Szukamy pieniędzy z innych źródeł. Nie ukrywam, że zespół potrzebuje wsparcia drugiego sponsora strategicznego.
– Z kim prowadzone są rozmowy?
– W stadium wstępnym porozumieliśmy się z LOTem. Dzięki zabiegom posła Oksiuty doszło do spotkania władz klubu z wiceprezesem tej firmy. Prowadzimy również rozmowy z PZU. Tu współpraca nasza jest już w stadium zaawansowanym.
– Czy prawdą jest, że jednym z warunków, jaki stawia PZU jest przejście Stolarki do Warszawy?
– Stolarka nie gra u siebie, więc może grać wszędzie. Bierzemy pod uwagę wszystkie lokalizacje, nawet Torwar. Chcemy jednak nadal być jak najbliżej Wołomina. Dlatego najchętniej zostalibyśmy w Radzyminie. Umowę wynajmu sali trzeba jednak będzie renegocjować. Podejmując decyzje w tych kwestiach kierować się będziemy przede wszystkim dobrem naszych kibiców.
Stare śmieci
– Czy kiedy zmodernizowana zostanie hala w Wołominie wrócicie na stare śmieci?
– Oczywiście, jeżeli w Wołominie powstanie obiekt spełniający warunki ekstraklasy i mający widownię mogącą pomieścić 1500 kibiców. Wołomin nas nie chce. Nie ma dla nas sali. Obiekt OSiR po modernizacji będzie mógł pomieścić trzystu kibiców. W Radzyminie ogląda nas tysiąc osób. Naturalne jest, że gdy wrócimy do Wołomina kibiców będzie jeszcze więcej. Dołączając do tej grupy widzów z Warszawy i innych miast, których znacznie nam przybyło ostatnio, nietrudno się zorientować, że w Wołominie nie ma obiektu mogącego pomieścić tych wszystkich ludzi. Naturalnie chcielibyśmy grać u siebie. Warunków ku temu jednak nie ma.
– Czy nie boi się Pani, że Stolarka straci w ten sposób wielu kibiców?
– Wielu już straciła. Nie jest to naszą winą. Myślę jednak, że najwierniejsi zostaną. Widać to już nawet dziś. Klub Kibica przekształca się w stowarzyszenie.
– Czwarte miejsce: takie są wytyczne na rok przyszły. Czy nie jest to zbyt wysoko zawieszona poprzeczka?
– Na to czy zajmiemy takie właśnie miejsce będzie się musiało złożyć wiele czynników: budżet, trafione transfery, zdrowie zawodników, kontuzje, których nie można oczywiście wykluczyć, wreszcie odrobina szczęścia i zbiegi okoliczności, których życie wiele nam dostarcza każdego dnia. Myślę jednak, że aby móc się rozwijać trzeba stawiać sobie poprzeczkę wysoko i stale ją podnosić. Tak właśnie my robimy. Przy okazji rozmowy chciałabym podziękować całej ekipie za zajęcie szóstego miejsca. Szczególne podziękowania składam naszym sponsorom: Panu Mazurkiewiczowi Prezesowi Stolarki SA oraz wszystkim osobom z naszej firmy, przychylnym siatkówce. Serdecznie dziękuję firmom Roto, CrafftMaster, Kabi, Awenta, AIB, Tel-bud, MHL, Loco, Potofi, Stankan, Exspert, Miastowo, Magmet, Malchem, Tuzz, Rondo.
Rozmawiał Piotr Łaski
Wieści Podwarszawskie nr 17/2001