Już w ostatni weekend września rozpoczną się rozgrywki siatkarskiej ekstraklasy. Wbrew obietnicom składanym przez władze, miejsce spełniające wymogi Polskiego Związku Piłki Siatkowej, gdzie rozgrywać można by w Wołominie spotkania pierwszoligowe, nie zostało przygotowane. Stolarka cały sezon spędzi więc w Radzyminie.
O Siatkówce najwyższego kalibru i stosunkach Rady Miejskiej Wołomina z władzami Towarzystwa Siatkówki Stolarka Wołomin mówi przewodniczący RM Krzysztof Wytrykus. Rozmawiał Piotr Łaski.
– Jakie korzyści przynosi Wołominowi udział Towarzystwa Siatkówki w pierwszoligowych rozgrywkach?
– Korzyści materialnych zespół Stolarki nie przynosi, to oczywiste. Jest za to istotnym elementem propagandowym miasta i tego, jak postrzega się Wołomin w kraju. Podkreślam jednak, że jest to wyłącznie jeden z elementów.
– Czy nie żal Panu, że wołomiński zespół zmuszony będzie rozgrywać swe spotkania poza rodzinnym miastem?
– Żałuję, że Stolarka nie będzie w tym roku rozgrywać swych spotkań w Wołominie. Takie są jednak warunki. Nikt nie myślał, włącznie z poprzednim zarządem miasta, że zespołowi będzie potrzebne nowe miejsce do gry. Straconego czasu nie da się tak szybko nadrobić. Uważam, że takiej luki nie jesteśmy w stanie załatać w ciągu kilku miesięcy. Problem przejścia Stolarki do innej hali, w innym mieście jest zbiegiem wielu okoliczności. To nie jest tylko i wyłącznie wynik działań miasta. Klub Stolarka przez wiele lat swego działania nie potrafił stworzyć wokół siebie lobbingu, który doprowadziłby do wcześniejszego remontu hali OSiR. Mógł on być bowiem wykonany, na przykład, zamiast budowy hali gimnastycznej przy Szkole Podstawowej numer 5. Zamiast tej sali można było również tym samym kosztem pobudować nową halę przystosowaną do tego typu rozgrywek. Klub w żaden sposób nie wpłynął na nas. Nie dążył do tego, aby kosztem budowy hali przy SP 5, czy też przy ZS 1 wybudować nową halę. Myślano, że wszystko rozwiąże się samo.
– Czy problemów Stolarki nie można było przewidzieć i zawczasu podjąć prób zaradzenia im?
– O konieczności rozbudowy starej hali mówię od dwóch lat, także z zarządem klubu. Dopiero od maja, kiedy to Stolarka dostała się do pierwszej ligi, sprawa stała się taką pilną. Nigdy nie obiecywałem budowy nowej hali. W obecnej sytuacji naszego samorządu jest to niemożliwe. Obiecywałem, że dotychczasowe miejsce ligowych spotkań będzie modernizowane w tym roku i zostanie przygotowane do przyjmowania większej liczby kibiców. Prace prowadzone będą już od września. Sygnały od Stolarki otrzymywaliśmy dopiero od roku. Wiem, że wcześniej zarząd był również informowany o tym przez klub. Zaistniała sytuacja (mowa o awansie – przy. aut.) zaskoczyła zarówno nas, jak i sam klub. Takie sygnały otrzymałem od Stolarki.
– Hala OSiR do rozgrywek IB od dwóch lat dopuszczana była warunkowo. Czy rada miejska nie mogła wystąpić z własną inicjatywą i zapewniając zespołowi odpowiednie miejsce do gry, zatrzymać w ten sposób Stolarkę w Wołominie?
– Rada miejska ma obowiązek kształcenia dzieci, ale nie ma obowiązku utrzymywania i dotowania prywatnych klubów. Ważniejsza jest budowa hali sportowej na potrzeby Zespołu Szkół nr 1, szkoły w Duczkach, czy budowy gimnazjum w SP 4. Nie jest natomiast aż tak ważna budowa hali na potrzeby prywatnych klubów.
– Dlaczego sumy dotacji przeznaczanych dotąd na sport wyczynowy były jednakowej wielkości, tak dla pierwszoligowej Stolarki, jak i dla czwartoligowego PWKS Huragan? Czy równoważenie dotacji ma związek z lobbingiem tworzonym przez zasiadających w zarządzie klubu piłkarskiego PWKS działaczy AWS (mowa tu o takich nazwiskach, jak Bereza, czy Saulewicz)?
– Stolarka powinna otrzymać nawet mniej niż klub piłkarski. Po tylu latach działania powinna już przecież przynosić zyski. Powinna zarabiać na siebie. Dlaczego klub siatkarski ma dostawać więcej? Czy dlatego, że ma większe potrzeby? Klub Huragan organizuje festyny. Też próbuje na siebie zarabiać. Kształci młodzież i dzieci. Tworzy poza tym tak ważny dzisiaj lobbing.
– Rozumiem więc, że potrzeby klubu siatkarskiego przerastają możliwości miasta i rady…
– Potrzeb miasta z potrzebami Stolarki nie da się pogodzić. Są one zgoła odmienne. Budżety klubów porównywalne są z budżetami dużych, dobrze prosperujących przedsiębiorstw. Nie mamy możliwości dotowania Stolarki w aż tak ogromnym wymiarze. Po prostu nas na to nie stać. Wyłożyliśmy 25 tysięcy na nagrody dla siatkarzy. Za to jeden z menedżerów powiedział, że to tak, jakbyśmy rzucili jałmużnę. Dla 99,9 procent Polaków to ogromna suma. Tym ułamkiem, dla którego to jałmużna, jest chyba właśnie klub sportowy Stolarka. Nie jestem fanem piłki nożnej, raczej wolę siatkówkę. Sam w nią kiedyś grałem. Tym bardziej ten fakt dla mnie i wielu radnych stał się osobistą porażką.
– Dotowanie T.S. przerasta możliwości skromnego budżetu gminy. Czemu jednak nie podacie państwo ręki Stolarce proszącej od pewnego czasu o pomoc? Klub liczył przecież na to, że stworzycie jej odpowiednie warunki do gry. Rozumiem, że to właśnie ma być ta pomoc. Po nią Stolarka wyciąga rękę.
– Ręki Stolarki, wyciągniętej w naszą stronę po pomoc, nigdy nie widziałem. Ta ręka zawsze była grożąca. Mówiono, że nic nie robimy. Tymczasem od lat Stolarka ćwiczy w naszych obiektach za darmo. Grosza za to od niej nie braliśmy i nie bierzemy. Nikt o tym nigdy nie mówił, a to też przecież są pieniądze. Stolarka zaś zdobywa fundusze chociażby sprzedając bilety na swoje spotkania. Teraz będzie musiała płacić za korzystanie z nowej sali. Ja zawsze wyciągałem rękę w stronę Stolarki. Starałem się tworzyć korzystną atmosferę dla klubu w radzie miejskiej. Między innymi dlatego też po awansie zaprosiliśmy zespół na sesję rady miasta i przyjmowaliśmy zawodników na stojąco. Niestety działacze Stolarki nie potrafią się niczym podzielić. Nawet olbrzymim sukcesem.
– Po tym, co zostało tu dziś powiedziane, można odnieść wrażenie, że między miastem a Stolarką panuje niechęć. Dlaczego władze nie chcą T.S. w Wołominie?
– Pytanie o niechęć władz do Stolarki jest nie na miejscu. Pomiędzy nami nie dzieje się nic co by było naganne. Jesteśmy w stałym kontakcie i tu nie ma żadnej złej woli, ani złej współpracy. Z prezes Heleną Kusiak spotykamy się na bieżąco. Bardzo nam zależało na tym, aby Stolarka została w Wołominie. Dobrze przynajmniej, że grać będzie w Radzyminie, a nie na przykład w Warszawie. Absolutnie żadnych złych stosunków między mną a zarządem klubu nie ma. Świadczy o tym chociażby to, że Stolarka prawdopodobnie będzie trenować u nas. U nas też mają swoje biura. Nikt za to złotówki nie bierze i nie weźmie.
– Czy pomimo tego, że zespół nie będzie, przynajmniej na razie, występował w Wołominie, będzie Pan nadal kibicował Stolarce?
– Będę nadal kibicował Stolarce. To, że gra ona w Radzyminie, nic nie zmienia.
– Dziękuję za rozmowę.
Na kilka tygodni przed rozpoczęciem siatkarskiego sezonu w Wołominie przygotowywany jest dopiero przetarg, mający wyłonić wykonawcę, który to zmodernizuje wołomińską halę OSiR. W Radzyminie zaś prace idą pełną parą i prawdopodobnie Stolarka będzie mogła wejść do nowej hali na kilka dni przed inauguracją ligi.
Ad. Stolarka bez sali i lobbingu
Choć wołomińscy siatkarze nie będą w tym roku grali we własnym mieście, burmistrz Wołomina nie widzi w tym nic złego, a wprost przeciwnie.
– Cieszę się bardzo, że Radzyminowi i Stolarce udało się dojść do porozumienia – mówi Paweł Solis. – Pokazuje to, że obie sale, ta radzymińska i wołomiński OSiR, kiedy już zostanie zmodernizowany, będą mogły się wzajemnie uzupełniać. Pozwoli to na przykład na wspólną organizację imprez sportowych, czy nawet na wyłączenie jednego z obiektów na czas modernizacji lub remontu, bez szkody dla kibiców i zawodników. Będzie można bowiem nadal rozgrywać spotkania. To do tej pory było przecież niemożliwe. Co zaś się tyczy samego porozumienia Stolarki z Radzyminem, tu sprawa nie była tak prosta, jak mogłoby się to wydawać. Radzymin długo nie mógł się zdecydować na to, czy przyjąć do swego miasta zespół z Wołomina, czy też nie. Klub rozważał już nawet inne możliwości. Prowadzono rozmowy z rembertowską Akademią Obrony Narodowej oraz zarządcami kilku hal warszawskich.
Dzień X
Ostateczenie jednak, podobno pod naciskiem różnych polityków z wołomińskiego powiatu, władze Radzymina zdecydowały się udostępnić w tym sezonie swą nową halę zespołowi Stolarki. Obecnie prowadzone są nadal prace. Szaleńcze tempo narzucone wykonawcom świadczy o tym, że władze Radzymina serio potraktowały problemy Towarzystwa Siatkówki.
– Robimy wszystko, aby na dzień X Stolarka mogła zagrać w hali – mówi burmistrz Radzymina Elżbieta Żmijewska.
Nowa siedziba Stolarki będzie mogła podobno pomieścić kilkuset kibiców. Siatkarze zaś grać będą na jednej z lepszych posadzek w kraju. Do tego dołączyć trzeba jeszcze olbrzymie rozmiary nowej sali, a to z kolei należałoby porównać z wołomińską halą OSiR i panującymi w niej warunkami (nawet po planowanej modernizacji). Za luksusy trzeba jednak, niestety, płacić. Tak też będzie i w tym przypadku. W Wołominie T.S. grało za darmo. Chcąc występować w Radzyminie, działacze klubu muszą siadać do stołu negocjacyjnego i ustalać warunki, potocznie mówiąc wynajmu sali.
– Jeżeli z czegoś korzystam, to za to płacę – tłumaczy Elżbieta Żmijewska. – Prezenty tak, ale jakim kosztem? Efekty i korzyści z gry Stolarki w Radzyminie będą niewymierne. Koszty korzystania z sali będzie musiała Stolarka ponieść. Czy jednak będziemy mieli z tego zysk? Też jeszcze nie wiadomo.
Obietnice
Tuż po awansie zespołu Stolarki burmistrz Wołomina zapowiedział publicznie, że miasto przygotuje salę OSiR na wrzesień tego roku. Obietnicy, jak wiadomo nie dotrzymał.
– Wszystko wskazywało na to, że uda się przygotować salę na czas. Okazało się jednak, że technicznie tak szybka modernizacja nie jest możliwa. Mieszkańcy i kibice będą musieli poczekać na zmodernizowaną halę przynajmniej pół roku. Nie chcę podawać dokładnego terminu zakończenia prac, aby znów nie okazało się, że moje obietnice nie mają pokrycia. Na pewno remont nie zostanie zakończony w tym roku. Dlatego też uważam, że dobrze się stało, iż Stolarka znalazła sobie miejsce do gry – mówi Paweł Solis. Przyznaje, że o wcześniejszej modernizacji można było pomyśleć już jakiś czas temu. Nikt jednak nie przewidywał wtedy, że gmina będzie się borykała z takimi problemami finansowymi.
– Na przeszkodzie we wcześniejszej modernizacji hali OSiR stały inne zaplanowane już inwestycje, między innymi dokończenie budowy Szkoły Podstawowej numer 7, drogi do Duczek, Armii Krajowej. Pojawił się dylemat: budować szkoły, czy modernizować salę – dodaje burmistrz Solis.
Znakomita reklama
Mimo iż Towarzystwo Siatkówki nie będzie w tym sezonie grało w Wołominie i przez to firmować będzie miasto Wołomin tylko swą nazwą, zarówno Paweł Solis, jak i Elżbieta Żmijewska o pierwszoligowym zespole myślą podobnie.
– Stolarka to znakomita, najważniejsza, jak dotychczas reklama Wołomina, która pozwala na zmniejszenie niekorzystnych notowań miasta – mówi Solis. – Miastu potrzebna jest Stolarka. Świadczą o tym m.in. popularność zespołu wśród mieszkańców i wypełniona po brzegi kibicami sala OSiR, tak jak to miało miejsce w minionym sezonie.
– Korzyści na pewno będą: prestiż, promocja gminy. Więcej też będzie słychać o Radzyminie. Nie był to jednak najważniejszy powód, dla którego przyjęliśmy zespół do naszej hali. – mówi burmistrz Radzymina. – Prywatnie byłabym za tym, aby Stolarka do swej nazwy przyjęła człon Radzymin.
Paweł Solis w rozmowie z Wieściami był skłonny w swej ocenie posunąć się jeszcze dalej.
– Stowarzyszenie użyteczności publicznej, jakim jest przecież Towarzystwo Siatkówki Stolarka Wołomin, bo nie jest to klub prywatny, składa się z wielu firm sponsorujących zespół. Chwała za to zakładowi Stolarki i wszystkim ludziom związanym z klubem, że zechcieli kilka lat temu podjąć się opieki sekcji siatkarskiej i utrzymali ją na tak wysokim poziomie. To niezwykle ciężką praca, jaką musieli włożyć w szukanie chociażby sponsorów dla tego klubu. Klub absolutnie nie jest własnością zakładów Stolarki. To cenna inicjatywa i należałoby liczyć na to, że wszystkie zakłady wołomińskie, mające jakiekolwiek nadwyżki, pójdą w ślady Stolarki i będą łożyły na sport.
Miasta nie stać
Jak mówi Paweł Solis, miasto nie byłoby w stanie utrzymywać ani samego klubu Stolarki, ani żadnej innej sekcji. Dobrze więc, że takie stowarzyszenia, jak Elita, Huragan, czy też właśnie Stolarka, społecznie chcą zajmować się sportem, wyszukują sponsorów i promują miasto.
– Stolarka tworzyła wokół siebie należyty lobbing. Dzięki temu otrzymuje od miasta miejsce na siedzibę oraz miejsce do treningów. Klub za to nie płaci i w tym przypadku Wołomin jest chyba wyjątkiem w Polsce wszędzie indziej zespoły płacą za miejsce do gry i treningu – podkreśla burmistrz Wołomina.
– O dalszych losach T.S. w Radzyminie zadecyduje to, jak układała będzie się współpraca między miastem i klubem. Jeżeli obie strony będą zainteresowane tym, aby T.S. na dłużej pozostał w Radzyminie, to czemu nie – mówi tymczasem Elżbieta Żmijewska.
• • •
Krzysztof Wytrykus mówi, że Stolarka nie potrafi stworzyć lobbingu wśród wołomińskich samorządowców. Paweł Solis, że robi to świetnie. Ten drugi cieszy się, że zespół znalazł miejsce do gry. Pierwszy żałuje, że Stolarka opuściła Wołomin. Przewodniczący rady twierdzi, że Towarzystwo Siatkówki Stolarka to prywatny klub, którego występy są wyłącznie jednym z wielu elementów propagandowych, zapewniających miastu dobrą opinię i że nie ma ono obowiązku budować prywatnemu klubowi sali gimnastycznej. Burmistrz mówi o siatkarskim zespole, jako o stowarzyszeniu wyższej użyteczności publicznej, najważniejszej reklamie Wołomina. Obaj panowie podkreślają, że stosunki władz Wołomina z władzami klubu są doskonałe, a przynajmniej poprawne. Tymczasem, jak nam wiadomo, od dwóch lat samorządowcy wołomińscy nie raczą odpowiedzieć na żadne pismo, kierowane do nich przez Towarzystwo Siatkówki Stolarka Wołomin (podczas poprzedniej kadencji było z resztą podobnie). Co więcej, wiceburmistrz Ireneusz Maślany autoryzuje dla Wieści (kilka miesięcy temu – tuż po awansie) wypowiedź, zgodnie z którą twierdzi, że nic nie jest mu wiadomo o żadnych potrzebach Stolarki, związanych z modernizacją sali OSiR i jej grą w IA. Nikt go o tym w ogóle nie informował. Jak się jednak okazuje, już w marcu klub Stolarka wystosował do władz miejskich, w tym imiennie do pana Maślanego, pismo w którym zamieścił dokładne wymogi, stawiane przez PZPS, dotyczące obiektów wykorzystywanych przez zespoły polskiej ekstraklasy. Znalazły się w tym piśmie m.in. takie punkty, jak wysokość sali, oświetlenie i nagłośnienie. Ktoś tu kręci. Wygląda na to, że władza i sport, przynajmniej ten w największym wydaniu nie idą razem w parze.
Piotr Łaski
Wieści Podwarszawskie Nr 38 (497)
24 września 2000