Archiwum

26/04/2024

Huragan

Ośrodek Sportu i Rekreacji w Wołominie

Niemal do zera spadły szanse na awans Stolarki Wołomin do najlepszej ósemki Serii B. Podopieczni Krzysztofa Felczaka po bardzo nerwowym meczu ulegli na własnym parkiecie Górnikowi Radlin 1:3. Aktualnie nasi siatkarze zajmują 9 miejsce w tabeli I ligi, a do końca rozgrywek rundy zasadniczej pozostały im już tylko dwa spotkania.

W takim układzie bardzo ważne będą wyniki innych konfrontacji, potrzeba nam dużo szczęścia. Po porażce z warszawską Politechniką w derbach Mazowsza, Stolarka osłabiła swoją pozycję w tabeli I ligi Serii B. I jeżeli klub chciał myśleć o dobrej pozycji w fazie play-off należało wygrać kolejne spotkanie. Na drodze stanął nam zespół z Radlina, który w pierwszej rundzie rozgrywek rozgromił Stolarkę bez straty seta. Tym razem podstawowym naszym atutem miała być publiczność i własne boisko. Okazało się, że to o wiele za mało.

Stolarka Wołomin wyszła na parkiet w niezmienionym składzie: Witold Roman (kapitan), Grzegorz Otko, Jacek Małkowski, Mariusz Firszt, Maciej Kosmol, Jakub Korpak i libero Hubert Milewski.

Przyjęcie do bani

I od początku zaczęliśmy źle. Po chwili Górnik prowadził już 3:0, głównie dzięki wspaniałej grze w obronie. My za to popełnialiśmy błędy co skutecznie wykorzystywali goście, a tak fatalnego przyjęcia zagrywki Stolarka nie miała chyba dawno. Udało się wyrównać dopiero po punktującym serwisie Romana i mocnym ataku Firszta, to wybiło nieco siatkarzy z Radlina. Dobra gra Witka Romana na zagrywce i środku siatki sprawiła, że Stolarka niespodziewanie objęła prowadzenie – 18:16. To niestety nie wystarczyło, nie wystarczyły też przerwy na żądanie Krzysztofa Felczaka. Stolarka nie potrafiła przebić się przez szczelną obronę Górnika Radlin. Wprowadzony za Korpaka, Wołosz radził sobie jeszcze gorzej. Czary goryczy dopełniło nienajlepsze rozgrywanie piłki przez Jacka Małkowskiego i w konsekwencji tych wielu błędów przegraliśmy pierwszą partię 23:25.

Jeszcze gorzej

Początek drugiego seta to bardzo wyrównana gra obydwu zespołów. W Stolarce dobrze funkcjonował przede wszystkim środek siatki. Grzegorz Otko skutecznie blokował ataki przyjezdnych, a Witold Roman atakował z „krótkiej”. Wszystko to jednak trwało dosłownie chwilę. Ponownie zaczęliśmy tracić punkty, a błędy popełniali przede wszystkim ci, których przed chwilą jeszcze chwaliłem. Znowu Stolarka gubiła się w rozegraniu, przy stanie 14:21 dla Radlina trener Felczak zamienił rozgrywających. Doświadczonego Jacka Małkowskiego zastąpił młody Grzegorz Kołodziej. Jednak na jakikolwiek ratunek było już trochę za późno. Stolarka przegrała i drugą odsłonę meczu, tym razem do 18.

„Cysiek” ożywił grę

W trzecim secie zmiana rozgrywającego okazała się mieć kluczowe znaczenie. Popularny „Cysiek” (Grzegorz Kołodziej – przyp. red.) zdecydowanie ożywił grę wołomińskiej Stolarki. Gra toczyła się punkt za punkt, goście z Radlina nie pozwalali odskoczyć podopiecznym Krzysztofa Felczaka. Jednak po „kiwce” Kołodzieja i bardzo dobrej zagrywce Jakuba Korpaka odskoczyliśmy na dwa punkty, było 17:15. Precyzyjne rozegranie sprawiło, że nie oddaliśmy już ciężko zdobytego prowadzenia. W końcówce partii fenomenalnie zagrał Mariusz Firszt, był po prostu nie do zatrzymania. Stolarka wygrała trzeciego seta 25:21.

Polegli

Pierwsze minuty czwartego seta to katastrofa Stolarki. Górnik Radlin prowadził 4:1 i już na początku wszystko wskazywało na to, że to ostatnia tego dnia partia w Wołominie. Punkty owszem dało się odrobić, ale nie udało się uniknąć tych samych, szkolnych błędów. Fatalny odbiór zagrywki, a do tego as serwisowy gości sprawiły, że Stolarka przegrywała już 15:19. I mimo, że niemal dwoił się i troił w ataku Mariusz Firszt, to Górnik nie oddał prowadzenia już do końca i po raz kolejny był górą. Przegraliśmy ostatnią partię 23:25 i niestety cały mecz 1:3.

Jeden set to zdecydowanie za mało, aby dobrze wypaść w oczach miejscowej publiczności. Stolarka tym razem przegrała nie tylko z przeciwnikiem, ale również z samym sobą. Zawiodła psychika, puściły nerwy i podopieczni Felczaka polegli na polu bitwy.

– To był mecz o życie – powiedział nam po spotkaniu z Górnikiem, najlepszy tego dnia zawodnik Stolarki, Mariusz Firszt.

Czyżby siatkarzom zajrzało w oczy widmo spadku do II ligi? Jeśli tak, to chyba do klubu bardziej korzystnie będzie wchodzić tymi tylnymi drzwiami, od strony urzędu pracy.

Kolejne spotkanie ligowe, już przedostanie w rundzie zasadniczej, Stolarka rozegra w Bydgoszczy z miejscowym Chemikiem. Życzymy dużo szczęścia.

Jakub Pietrzak

Po meczu powiedzieli:

Krzysztof Felczak, trener Stolarki: – Spaliliśmy się szybko jak zimne ognie, tylko w przeciwieństwie do nich dużo mniej efektownie. Był to dla nas mecz kluczowy i chyba dlatego było tak bardzo nerwowo. Przegrywając dzisiaj oddajemy nasz los w ręce innych zespołów. Zawiodła psychika, byliśmy dziwnie ospali, nie walczyliśmy o swoją szansę. Teraz może być tak, że nawet dwa ostatnie zwycięstwa nie będą nam w stanie uratować. Nie pomógł nam nawet bardzo dobrze dysponowany Mariusz Firszt, za mało było dzisiaj chętnych do pomocy i do ostrej walki.

Rozmawiał J.P

Wieści Podwarszawskie Nr 8 (620)
23 lutego 2003

Skip to content