W ostatnim sparingu przed rundą wiosenną, wołominiacy podejmowali lidera grupy południowej (równoległej do ligi, w której gra Huragan), zespół który w lidze nie przegrał żadnego meczu a tylko jeden zremisował, w sumie tracąc zaledwie dziewięć bramek. Okęcie Warszawa – bo o tym zespole mowa, miał pokazać, jaki poziom w przededniu rundy rewanżowej prezentuje zespół Stanisława Kralczyńskiego i ewentualnie, ile brakuje do jednego z lepszych młodzieżowych zespołów w Polsce.
Kłopotów trenerowi Huraganu nie brakowało, a te są niezmienne: krótka ławka i kontuzje. Mecz stał pod znakiem optycznej przewagi piłkarzy Okęcia, którzy zdecydowanie górowali warunkami fizycznymi nad gospodarzami. Goście starali się tworzyć akcje misternie, od nogi do nogi. Natomiast Huragan upatrywał swej szansy raczej w dłuższych podaniach, omijając rosłych pomocników Okęcia. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1. Od początku drugiej połowy goście zaatakowali starając się objąć prowadzenie i trzeba przyznać wołominiacy trochę się gubili przy zdecydowanym pressingu warszawiaków. A poza tym jak zwykle były problemy z celnymi podaniami i zbyt dużo strat. Natomiast dwójka napastników, Zbrzeźniak i Nagraba, zmuszona była cofać się na własną połowę po piłkę. W 50 minucie po złym wybiciu z obrony Okęcie wyszło na prowadzenie. Obrońcy mieli niekiedy problemy z zastopowaniem akcji dynamicznych napastników rywali. Lecz mimo to Huragan bardzo groźnie kontrował, siejąc zamęt w szeregach obrony „lotników”. Po jednej z takich akcji powinno być 2:2, ale Nagraba nie trafił do pustej bramki. A później, po odegraniu Nagraby, Zbrzeźniak zmarnował kapitalną akcję. I zamiast 2:2 zrobiło się 1:3 po szybkiej kontrze Okęcia. Gdy wydawało, się że jest po jabłkach, tym bardziej, że przebieg meczu nie zapowiadał niczego dobrego, (chyba że kolejne bramki dla gości) bramkę na 2:3 pewnym strzałem pod poprzeczkę strzelił Zbrzeźniak. To trochę przystudziło zapał warszawiaków, którzy nie atakowali już z takim rozmachem. A na trzy minuty przed końcem rezultat ustalił Nagraba, który nie bez problemów trafił tym razem do pustej bramki i wyrównał stan meczu na 3:3.
Trzeba przyznać, że akcje Huraganu przynoszące gole były efektowne, a obrona była tak rozmontowana łącznie z bramkarzem, że praktycznie wystarczyło tylko nogę dołożyć. Tak więc Okęcie na terenie Huraganu straciło jedną trzecią straconych bramek w lidze, bo aż trzy, a mogli ich stracić i więcej. Ten mecz pokazał, że Wołomin ma naprawdę solidną młodzież która jest w stanie walczyć i wygrywać z czołowymi zespołami w tej kategorii wiekowej. Warto przypomnieć powrót na boisko Michała Kalaty po półtorarocznej przerwie spowodowanej kontuzją. Jeszcze ma wiele zaległości do nadrobienia, ale najważniejsze, że wrócił i powiększy kadrę zespołu. A za tydzień już liga.
Maciej Bakun
Nr 12 (573) Wieści Podwarszawskie
24 marca 2002