Po kilku miesiącach wołomińscy juniorzy mają kolejnego trenera, po Jadczaku, który obecnie trenuje juniorów w Dolcanie; i Chojnowskim, który został trenerem seniorów, drużynę przejął Stanisław Kralczyński. Nowy opiekun naszych młodzików to najbardziej doświadczony trener z jakim współpracowali i niewątpliwie mający największą wiedzę trenerską. Wypadałoby więc nieco przybliżyć sylwetkę nowego szkoleniowca.
Pan Stanisław swoją przygodę z piłką rozpoczynał w Polfie Tarchomin, następnie w latach 1963-65 reprezentował barwy Legii Warszawa, gdzie grał między innymi z Piechniczkiem i Apostelem, przyszłymi selekcjonerami reprezentacji Polski. W 1965 przeszedł do klubu, z którym związał się na długie lata i nadal jest z nim związany, a mianowicie do Polonii Warszawa, w której grał do 1973 roku na pozycji napastnika. Jako zawodnik wyróżniał się bardzo mocnym uderzeniem. Wówczas, jak sam pan Stanisław wspomina, duży wpływ na jego osobowość mieli trenerzy, pod których czujnym okiem uczył się piłkarskiego rzemiosła, jak Edward Brzozowski, Gierwatowski, czy choćby czeski trener Vojevoda, na którym mógł się wzorować. Wpojoną dyscyplinę i charakter stara się przekazać z równie żelazną konsekwencją podopiecznym. Ale po kolei.
Po zawieszeniu butów na kołku w 1973 roku, zajął się trenerką. Jeszcze w 73 roku objął funkcję trenera seniorów w Olimpii Warszawa, następnie w latach 76-78 został asystentem Andrzeja Zamilskiego w Polonii Warszawa. Zaś w 78 roku szkolił piłkarzy Falenicy, by już rok później prowadzić Piaseczno. Drużynę Piaseczna trener przejął po Januszu Żmijewskim. Lecz tu też długo nie zabawił, gdyż w 1980 roku po ukończeniu AWF-u wyjechał na półroczny staż do Manchesteru City, a także przebywał w Boltonie i Oldham. Tam między innymi obserwował treningi z udziałem Kazimierza Deyny. Po powrocie do Polski w 1981 roku sytuacja w kraju zmusiła pana Stanisława do chwilowej rozłąki z trenerką i podjęciem pracy w oświacie, tam też pracuje do dzisiaj i to na stanowisku dyrektora. Do tego został szefem partii Polskiej Unii Gospodarczej w regionie warszawskim, a także menedżerem oldbojów Polonii, zasiada w komisji rewizyjnej Polonii, w przygotowaniach do 90-lecia Polonii został wyznaczony do spraw odznaczeń, a jakby tego było mało zajmował się i nadal zajmuje szkoleniem. Wydaje się to niemożliwe, ale człowiek z tak niespożytą energią jak Stanisław Kralczyński jakoś godzi te obowiązki.
Wracając do trenerskiej kariery pana Stanisława, to pracował jeszcze w Legionowie, Łomiankach i Marymoncie, a pracę w tych klubach przeplatał powrotami do Polonii, gdzie trenował i seniorów, i juniorów. W sumie wracał do Polonii trzykrotnie. Wychował wielu solidnych zawodników, ale spośród jego wychowanków największą karierę zrobili bracia Żewłakow, ciekawostką jest, że Stanisław Kralczyński trenował również obecnego selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Engela. Poza tym trenując juniorów wyszkolił także wielu zawodników grających teraz w ekstraklasie jak Dziewicki czy Kuś. Z juniorami Polonii zaś zdobył Mistrzostwo Makroregionu Mazowiecko-Mazurskiego w 1998 r. Warto wspomnieć, że od 1994 roku pan Kralczyński ma I klasę trenerską. To jeszcze nie wszystko, ale nie starczyłoby miejsca gazecie aby dokładnie opisać karierę i osiągnęcia nowego trenera wołominiaków.
W każdym bądź razie po przerwie w pracy trenera, pan Stanisław ponownie wrócił do ulubionego przezeń zawodu i podjął się pracy właśnie z wołomińskimi juniorami, co nie trzeba chyba mówić jest świetną sprawą dla tych młodych chłopaków. Pod okiem tak doświadczonego trenera mają możliwość wypromowania się do bardziej renomowanego klubu, a i w tym składzie pod barwami Huraganu stać ich na osiągnięcie sukcesu. Jak mówi sam trener Kralczyński, gdy zaobserwuje w klubie zawodnika, który jest w stanie osiągnąć coś w wyższych klasach rozgrywkowych i ma potencjał, to jest możliwość przetestować go w którymś z warszawskich klubów. Gdyż tam będzie miał jeszcze większe możliwości, łącznie z grą w pierwszej lidze. Już teraz po udanej rundzie jesiennej kilku menedżerów zwróciło uwagę na młody zespół z Wołomina. A teraz z trenerem o uznanej klasie będzie jeszcze łatwiej być zauważonym, choć to wymaga od zawodników wzmożonej pracy na treningach i zdyscyplinowania.
O drużynie
– Co Pan sądzi po tym krótkim okresie o swoich podopiecznych?
– Jeszcze potrzebuję trochę czasu na dokładne rozpoznanie drużyny, jako że jestem tu dopiero od dwóch miesięcy. Dopiero co wróciliśmy z obozu, który rozjaśnił nieco sytuację. Chłopaki za mało do tej pory pracowali nad cechami motorycznymi, jak sami przyznają, tak ciężko jak teraz to jeszcze nie pracowali. Również brak im nieco zdyscyplinowania na boisku, jak i poza nim. Ale to oczywiście jest wszystko do nadrobienia. Zapowiedziałem chłopakom, że jeżeli będą się dobrze sprawowali, to być może po mistrzostwach świata, zaproszę na trening braci Żewłakow i Włodka Lubańskiego, z którym się dobrze znamy. Wracając do drużyny to brakuje jej też szerszej ławki rezerwowych, co w walce o awans do Makroregionu, który jest naszym celem, jest bardzo istotne.
– Jak Pana przyjęto?
– Trochę nieufnie i z podejrzeniami co robi u nich taki trener z Polonii Warszawa. Ja też jeszcze się przed nimi do końca nie otworzyłem, ale myślę, że szybko lody między nami stopnieją i chłopcy zrozumieją iż mogą mieć we mnie oparcie, które zresztą jest im potrzebne, gdyż w piłce nożnej dużą rolę odgrywa psychika zawodnika.
– Jakieś sparingi przed sezonem?
– Tak, będę chciał aby zespół ograł się z dobrymi drużynami, lepszymi teoretycznie od nas, z jakimi, jeszcze do końca nie wiem. Myślę, że rozegramy około 6-7 sparingów, najbliższy z miejscowymi seniorami.
– A jak układa się Panu współpraca z zarządem klubu, który niekiedy nie interesuje się co się dzieje w klubie?
– Wie pan, na razie jestem tu krótko i jak dotąd jest w porządku. A co będzie w przyszłości zobaczymy. Mam nadzieję, że będę miał tu odpowiednie warunki, aby przekazać nieco wiedzy moim podopiecznym.
– Też mam taką nadzieję, dziękuję za rozmowę. W pierwszym sparingu juniorzy ulegli seniorom Huraganu (po brzydkiej grze głównie ze strony seniorów) 4:3. Zawodnicy grali spięci i nie pokazali nawet połowy swoich umiejętności bojąc się starć z grającymi nie fair seniorami, a mimo to niewiele im ustępowali.
Chciałoby się, aby dobrzy trenerzy byli niejako marką Wołomina, bo za tym przyszłyby również sukcesy. Ale czy człowiek przyzwyczajony do organizacyjnego porządku, będzie potrafił pracować w bałaganie, a co więcej czy potrafi ten bałagan uporządkować? Ano niedługo zobaczymy.
Maciej Bakun
Nr 8 (569) Wieści Podwarszawskie
24 lutego 2002