Galaxia – Stolarka Wołomin 3:0
Wiele wskazywało na to, że po serii porażek wołomińskiej drużyny, zawodnicy grający w zespole Stolarki zrobią wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony. Nie dziwi, więc, że po serii czterech przegranych meczach, kibice liczyli choćby na najmniejszą zdobycz punktową.
To, co dla sympatyków siatkówki było realnym marzeniem już po pierwszych piłkach rozegranych w częstochowskiej hali dla samych zainteresowanych okazało się mrzonką. Pierwszy set toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy kontrolowali grę prowadząc od pierwszych zagrań jednym, dwoma punktami. Dobrze w tej fazie gry zaprezentował się „as” Stolarki Mariusz Sordyl, którego kilka ataków było nie do obrony. Ale z każdym kolejnym tracił jakby siły. Praktycznie w pierwszej partii był on jedynym dobrze atakującym zawodnikiem a żaden z kolegów nawet nie próbował dorównać poziomem gry panu Mariuszowi. Ostatecznie Stolarka przegrała szybciutko seta do 18.
Druga partia podobnie jak poprzednia była całkowicie kontrolowana przez zespół Galaxii. Tylko raz na prowadzenie wyszli „stolarze”, dzięki doskonałej postawie młodziutkiego Macieja Wołosza. Ale jeden zawodnik meczu nie wygra. Nerwowość w grze, brak koncentracji, błędy w przyjęciu i nie istniejący wołomiński blok, musiały przynieść określony skutek. Co prawda przyjemny jedynie dla gospodarzy, którzy po kilkunastu minutach wygrali seta do 20.
Trzecie starcie utwierdziło w przekonaniu kibiców, jaka powinna być pozycja w tabeli wołomińskiego zespołu. Wyraźnie w starciu z wicemistrzem kraju odstawaliśmy i żadna z prób ratowania lub zmiany wyniku nie wychodziła nam na dobre. Nasi siatkarze w miarę swych możliwości „odgryzali” się gospodarzom, ale były to jedynie pojedyncze akcje. Set bez historii wygrany przez Galaxię do 15.
Skład Stolarki: Pliński, Małkowski. Wołosz, Sordyl, Roman, Kosmol, Legień, Otko, Poskrobko, Pilarz, Korpak.
Po meczu trener Krzysztof Felczak nie miał radosnej miny. Zdobył się jednak na kilka słów opisując przebieg meczu w Częstochowie.
– Staraliśmy się grać ambitnie i przeciwstawić się dobrze grającym gospodarzom spotkania, nie wyszło, bo nie często wicemistrz oddaje słabszym punkty. W przegranym meczu cieszyłem się z postawy dwóch swoich graczy: Mariusza Sordyla, który po kontuzji dochodzi już do siebie i Maćka Wołsza, który rozegrała pewnie jeden ze swych lepszych spotkań. Ale najważniejsze dopiero przed nami. Sobotnie spotkanie w Radzyminie z Jastrzębiem. Tym meczem rozpoczyna się ostra rywalizacja o punkty a może i pozostanie w lidze.
Nr 8 (569) Wieści Podwarszawskie
24 lutego 2002