Stolarka Wołomin – Nordea Czarni Radom 1:3
Przed piątkowym meczem siatkarzy Stolarki, trudno było jednoznacznie określić faworyta zawodów. Po ostatnich zmianach w klubie gości liczono, że Warka okaże się łatwym przeciwnikiem a przede wszystkim takim, dzięki któremu zyskamy komplet punktów. To co wydawało się, że leży w zasięgu naszych możliwości, okazało się jedynie przysłowiową wyliczanką, bo sport kieruje się często swoimi prawami.
Zespół z Radomia wyjechał z gościnnego Radzymina nie tylko z kompletem punktów, ale też z olbrzymim pucharem, wręczanym od jakiegoś czasu zespołowi, który wygra zmagania drużyn Mazowsza. Na kilka minut przed meczem obydwaj trenerzy z radością komunikowali, że najważniejszą sprawą, jak to na ligowe zmagania przystało, jest walka o punkty, których tak brakuje obydwu zespołom.
– Puchar jest dla kibiców i niech pozostanie w zaciszu gabinetów – mówił trener Wojciech Drzyzga. Wtórował Krzysztof Felczak stwierdzając, że kluby posiadają jednakowy dorobek punktowy i dziś się rozstrzygnie, która z drużyn jest tą lepszą, tym bardziej że rywalizacja będzie pieczołowicie obserwowana przez kamery telewizyjne.
Pierwsze punkty zdobyli goście mimo, że piłkę do gry jako pierwsi wprowadzali siatkarze Stolarki. Najpierw lekko zagrał Małkowski a w chwilę później po obronie ataku przeciwników, Mariusz Sordyl posłał ją w siatkę. Kolejny punkt straciliśmy w wyniku udanego zablokowania Daniela Plińskiego i po dwóch minutach na tablicy wyników było 0:2.Dzięki nieudanej zagrywce radomiaków odrobiliśmy jeden punkcik, a następnie zdobyliśmy, kolejny doskonałą zagrywka Plińskiego. Praktycznie walka była wyrównana do stanu 4:4, bo właśnie wtedy nastąpiła seria kilku następujących po sobie prostych błędów. Piłkę w aut posłał Sordyl, następnie źle przyjął Legień i ponownie, źle zaatakował Sordyl. Dokładając do tego zablokowany atak Poskrobki okazało się, że goście osiągnęli niebezpieczną przewagę. Mimo usilnych prób doprowadzenia do wyrównania, wśród blokujących Stolarki nie było takiego zawodnika, który by mógł powstrzymać wspaniałe ataki Roberta Prygla. Ten były reprezentant seriami nie tylko z zagrywek, ale i silnymi kończącymi zbiciami zdobywał punkty. Przy stanie 19:22 wiadomo było, że naszym nie starczy już sił na wyrównanie i dogonienie przeciwników. Grając punkt za punkt Nordea spokojnie wygrała seta do 21
Początek drugiego starcia zdecydowanie należał do gości, którzy w pewnym momencie prowadzili 6:13. W tym czasie ani jednego dobrego słowa nie można było powiedzieć o grze siatkarzy Stolarki. Błędy w przyjęciu mocnej zagrywki, błędy w rozegraniu, nerwowość w grze i brak koncentracji powodowały tak wysokie prowadzenie gości. Reakcja trenera Felczaka, czas i rozmowa z zawodnikami miała to zmienić. Wołomińscy gracze wzięli się ostro do odrabiania strat, co ku zdziwieniu publiczności zdecydowanie się udawało. Kilka dobrych ataków Sordyla, udany blok Otki i silny atak z krótkiej Plińskiego spowodował, że na tablicy zrobiło się 14:17. Do pierwszego wyrównania doszło dopiero przy stanie 20:20, ale źle wprowadzona do gry piłka przez nie najlepiej dysponowanego w całym meczu Legienia, dała punkt Czarnym. Ponowna dekoncentracja naszych zawodników dała gościom kolejny punkt. Do wyrównania doszło przy stanie po 24, ale silny atak Czarnych i zablokowanie Legienia spowodowało, że seta ponownie wygrała Nordea do 24.
Starcie trzecie było najbardziej wyrównanym w całym meczu. Zmobilizowani „stolarze”, którym nie pozostało nic do stracenia rzucili się do walki, a mimo to do stanu po 13 nie uda- ło się im odskoczyć kilkoma punktami. Dobrą partię w tym czasie rozegrał Otko, którego kilka zagrań stało na wysokim poziomie. Właśnie dzięki niemu i skutecznie atakującym Sordylu, Stolarka wygrała seta do 22. Decydujący o zwycięstwie set czwarty był pokazem siatkówki, stojącej na dobrym poziomie, ale jedynie w wykonaniu gości. Nasi nadrabiali jedynie wolą walki i ambicji, choć co chwila brakowało umiejętności. Ponownie blok naszych był „dziurawy jak ser”, a jedyny atakujący Sordyl stracił siły. Siatkarzom Stolarki ogromne trudności sprawiła mocna zagrywka gości, a rozegranie Małkowskiego pozostawiało wiele do życzenia. Właśnie dlatego pojawiły się zbicia w siatkę lub poza pole gry. Stolarze nie byli w stanie zatrzymać groźnego Prygla, który robił co chciał pod siatką i wykazał się niemal 100% skutecznością. Jedynym usprawiedliwieniem dla naszych była absencja kontuzjowanego Witolda Romana, który mecz oglądał z ławki, choć momentami nie wytrzymując, opuszczał halę sportową nie mogąc patrzeć na bezradność działania siatkarzy z Wołomina. Od wyniku 8:8 nasi, jakby stanęli nie bardzo wierząc w możliwość zwycięstwa. Kilka podstawowych błędów i zrobiło się 12:17. Do końca seta ani na moment goście nie oddali prowadzenia, spokojnie kontrolując grę. Mając do zdobycie zaledwie jeden, spokojnie czekali na błąd naszych zawodników. I nastąpił on po serii punktów zdobytych przez Sordyla, który ostatecznie ustalił wynik meczu 21:25, posyłając ostatnią piłkę daleko poza pole gry.
(mc)
Skład Stolarki: Wołosz, Pliński, Sordyl, Otko, Małkowski, Poskrobko, Milewski, Legień, Korpak, Kosmol.
Wieści Podwarszawskie nr 50/2001