Kolejny sparing pomiędzy Huraganem a Wichrem tym razem zakończył się zwycięstwem wołominiaków. Mecz odbył się w czwartek 15 marca na bocznym boisku Huraganu.
Początek meczu był dość chaotyczny, sporo niedokładności z obu stron i problemy ze składnym wyprowadzeniem piłki, na co nie bez wpływu był deszcz, który na początku padał i nierówne ziemiste boisko. Około 13. minuty przerwany atak Wichru i kontra Huraganu zakończona ładnym strzałem Zbrzeźniaka. A 2 minuty później ponownie Zbrzeźniak po ładnej wymianie podań, silny plasowany strzał po ziemi z 18 metrów i 1:0 dla gospodarzy. Niedługo po tym kolejna akcja Huraganu i sam na sam wyszedł Lubaczewski, ale górą bramkarz gości. Po okresie przewagi wołominiaków, przyjezdni zaczęli coraz groźniej atakowań. Zaczęło się od lekkich strzałów na bramkę Wojdyny, około 20 minuty znakomita sytuacja zawodników z Kobyłki, lecz „setkę” zniweczył o jeden zwód za dużo. Huragan jakby się trochę cofnął i od czasu do czasu kontrował. Od tej pory inicjatywa należała do Wichru, który co jakiś czas stwarzał zagrożenie pod bramką „nafciarzy”. 30 minuta, rzut wolny w narożniku pola karnego dla Huraganu, mocny strzał, bramkarz nie łapie, ale napastnik nie wykorzystuje okazji do podwyższenia wyniku. Po tym wolnym do końca pierwszej połowy Huragan nic ciekawego nie stworzył, za to Wicher seryjnie marnował znakomite sytuacje. Najpierw szarża lewym skrzydłem i ni to strzał ni wrzutka, ale wyszedł bardzo podstępny strzał strzał pod poprzeczkę, choć znakomitą paradą popisał się Wojdyna. Potem zaczął się serial pod tytułem, jak w fatalny sposób marnować 200% sytuacje podbramkowe, z główną rolą napastników Wichru. To, że pierwsze 45 minut zakończyło się prowadzeniem jednobramkowym Huraganu, to duży sukces.
Druga połowa wyglądała podobnie. Wicher wprawdzie wyrównał, ale mimo wielu znakomitych sytuacji więcej bramek nie strzelił. Znakomicie się tu sprawdziła reguła, iż niewykorzystane sytuacje się mszczą. Wicher atakował, Huragan kontrował i strzelał kolejne bramki. Na 2:1 strzelił Lubaczewski, a na 3:1 podwyższył Zbrzeźniak. Tak więc bez wielkiego stylu, ale jakże skutecznie grali wołominiacy, zaś piłkarze z Kobyłki pewnie się długo zastanawiali, jak to można było przegrać.
Podopieczni Wiesława Jadczaka powinni poprawić grę obronną, szczególnie na lewej stronie i dokładność w rozgrywaniu piłki w środkowej strefie boiska. Na pewno cieszy niezła postawa napastników, którzy nieliczne sytuacje potrafili zamienić na bramki.
Maciej Bakun
Wieści Podwarszawskie nr 12/2001