Archiwum

Huragan

Ośrodek Sportu i Rekreacji w Wołominie

Kto nie wygrywa 3:0…

Bliscy szczęścia byli w sobotę siatkarze wołomińskiej Stolarki. Zabrakło naprawdę niewiele by debiutujący w IA zespół Krzysztofa Felczaka odniósł pierwsze zwycięstwo.

Nerwowo, acz wyrównanie rozpoczęła się pierwsza partia sobotniego meczu. Borykająca się z błędami w przyjęciu Stolarka zmuszona była aż pięciokrotnie odrabiać jednopunktowe straty, po to by wreszcie przy stanie 5:5 objąć pierwsze w tym meczu prowadzenie. Przy stanie 8:7 szkoleniowiec Bosmana Andrzej Urbański poprosił o pierwszą przerwę w grze. Chwilę później było już jednak 11:8 dla Stolarki. Mimo to gościom ze Szczecina udało się wyrównać (11:11), a nawet objąć prowadzenie. Utrzymując dwupunktową przewagę Bosman dotrwał niemal do końca partii. Wtedy to siatkarze Krzysztofa Felczaka znów wyrównali i od stanu 24:24 seta rozstrzygać musiały przewagi. Po dwóch błędach przyjezdnych kibice Stolarki i sami zawodnicy nie posiadali się z radości wygranego pierwszego w tym sezonie seta.

Podbudowana wygraną poprzedniej odsłony, drugą partię Stolarka rozpoczęła od kilkupunktowej przewagi. Bosman zdołał jednak wyrównać (8:8) i kilka minut później prowadził już 19:16. Wołominiakom nie pomagały mocne ataki debiutującego tego wieczora Macieja Olszewskiego, ani też widowiskowa obrona w wykonaniu Rafała Legienia. Stolarka zaczęła odrabiać straty dopiero, gdy na tablicy wyników pojawiła się czteropunktowa przewaga gości. Znów skutecznie atakował Olszewski. Pomagał mu w tym także Mariusz Sordyl. Po autowym ataku przyjezdnych Stolarce na krótko udało się wreszcie wyrównać (21:21). Chwilę później gospodarze otrzymali od Bosmana kolejny prezent. Mocno zagrana piłka powędrowała daleko w aut (22:22). Przy stanie 23:23 Pliński posłał przechodzącą piłkę na stronę Bosmana. Ta, muśnięta dłońmi przez broniących zawodników ze Szczecina, wylądowała także poza boiskiem. „Jeszcze jeden” – huknęli z trybun kibice. Punkt mocnym atakiem zdobyli jednak goście. Partię znów rozstrzygać musiały przewagi. Także i one, tak jak w pierwszym secie należały do wołominiaków. Po kiwnięciu Sordyla z drugiej linii, tuż za blokujących Bosmana, piłka wpadła w sam środek boiska. Obrona szczecinian była bez szans. Kolejny punkt goście stracili w wyniku zamieszania, jakie powstało wśród broniących zawodników Morza. W efekcie tego atakujący gości nie sięgnął wystawionej piłki, a ta poszybowała wysokim lobem na aut, po wołomińskiej stronie siatki. Znów radości wśród wołomińskich kibiców nie było końca. Po dwóch wygranych partiach byli oni przekonani, że również następna należeć będzie do ich ulubieńców.

Utracone szanse

Aż siedmiokrotnie w trzecim secie wyrównywać musieli goście ze Szczecina. Mimo to wyraźnie dało się odczuć, że dwa przegrane sety to dla podopiecznych trenera Urbańskiego jeszcze nie porażka. Chę wynik wciąż oscylował wokół remisu, a goście sukcesywnie zwiększali swą przewagę nad wołomińskim zespołem. W końcówce jednopunktową stratę stale odrabiać musieli już gospodarze. Ostatecznie jednak Bosman wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie. Nie oddał go już do końca partii. Zespół Krzysztofa Felczaka pogrążył mocny atak szczecinian, którego siatkarzom z Wołomina nie udało się obronić. Dodatkowo w zderzeniu z sędzią poważnie ucierpiał libero Stolarki Tomasz Laskowski. Poturbowany długo jeszcze po zakończeniu partii leżał na posadzce. Gdy wstał kibice nagrodzili go gromkimi brawami.

W czwartym secie Laskowskiego zastąpił Milewski. Odsłona ta, bardzo podobna do poprzedniej, także należała do gości. Walcząca o każdy punkt Stolarka nie potrafiła jednak poradzić sobie z mocnymi atakami Bosmana, ze środka pola. Dodatkowo wołominiaków nękał brylujący na skrzydle Radosław Rybak, wobec którego silnych uderzeń niemal bezradni byli broniący siatkarze Stolarki. Także tym razem zdobytej kilkupunktowej przewagi Bosman nie oddał już do końca seta. Wołominiakom nie pomagały wzmocnienia bloku i zmiany taktyczne. Przy stanie 21:24 ściana blokujących szczecińskiego zespołu zatrzymała atakującego ze środka Grzegorza Otkę. O wyniku spotkania rozstrzygać musiał więc piąty set.

Już w pierwszych jego minutach prowadzenie objęli przyjezdni. Co prawda Stolarce udało się wyrównać na 3:3, lecz chwilę później goście znów wygrywali wysoko 6:3. W wyrównanej końcówce, próbującej przejąć inicjatywę Stolarce, szyki psuł stale szalejący na ataku Rybak, który tego dnia samym atakiem zdobył aż 34 punkty. Rozbił on obronę wołomińskiego zespołu i ostatecznie rozstrzygnął wynik spotkania.

Stolarka zagrała w składzie: Małkowski, Sordyl, Firszt, Żukowski, Legień, Otko, Laskowski (libero). Grali także: Olszewski za Firszta, Pliński za Otkę, Milewski za Laskowskiego oraz Sadecki. Stolarka Wołomin – Bosman Morze Szczecin 2:3 (26:24, 26:24, 23:25, 21:25, 13:15)

Po meczu powiedzieli:

– Nie wykorzystaliśmy jedynej szansy wygrania 3:0 – mówił po spotkaniu rozgoryczony Krzysztof Felczak. – Była to ogromna szansa dla Stolarki, szansa potwierdzenia swej obecności w gronie najlepszych, zanotowania pierwszego sukcesu, uświadomienia sobie, że wbrew panującym opiniom można coś w IA ugrać. Chłopaki zagrali piękny mecz. Dwa i pół seta zagrali koncertowo. Zabrakło konsekwencji w działaniu. Mając taką okazję musimy być twardzi i grać do końca. Należy wykorzystywać takie szanse. Najlepszy mecz w naszych barwach zagrał Sordyl. Doskonale zaprezentował się Maciek Olszewski. W czwartym i piątym secie prowadzenie Bosmana było wyraźne. To właśnie szczecinianie wyraźnie prowadzili na placu. Wyścig trwa dalej i będziemy walczyć dalej. Nie możemy rezygnować.

– Gramy coraz lepiej. Bosman Morze jest silnym zespołem, na pewno czołowym w naszej lidze. Z pewnością będzie walczył o medale Mistrzostw Polski. O ile w dwóch pierwszych setach mieliśmy trochę szczęścia, to w trzech pozostałych szczęście to nas jakby opuściło. Mecz był bardzo wyrównany. To jedna, to druga drużyna prowadziła jednym, dwoma punktami. Należy pogratulować debiutu Olszewskiemu – mówił menedżer Stolarki, Jarosław Szerszeniewski.

– Ten mecz bardzo chcieliśmy wygrać. Myślę, że to było widać. To zwycięstwo było nam niezmiernie potrzebne. Wielka szkoda, że nie udało nam się tego dokonać. Nie ma sensu dramatyzować. Powodów do zachwytu także wielu nie ma. Jest to nasz kolejny etap. Zdecydowanie zbyt emocjonalnie podchodzimy do tego, że dany mecz musimy wygrać. Nerwowa atmosfera, która towarzyszy nam podczas każdego spotkania powinna zniknąć wraz z pierwszą wygraną – komentował Mariusz Sordyl.

– Zwycięstwo jest nam bardzo potrzebne – mówił Hubert Milewski. – Ono da nam wiarę w swoje siły. Zaszczepi nieco odwagi. Z drugiej strony patrząc na tabelę nie wygrywając pniemy się w górę. Już jesteśmy na miejscu ósmym – żartował dalej.

P.Ł.

Wieści Podwarszawskie Nr 41 (500)
15 października 2000

Skip to content