Stolarka liczy na to, że w drugiej rundzie odrobi straty i zamieni niekorzystną dla niej, czwartą pozycję w lidze, na wyższą lokatę.
Z czternastu spotkań pierwszej rundy Towarzystwo Siatkówki wygrało dziewięć. W pięciu musiało uznać wyższość rywali. Czwarte miejsce w tabeli, mimo niewielkich strat do czołówki (zaledwie jeden punkt do lidera grupy), trener Krzysztof Felczak uznaje za wynik niekorzystny. Przyczyn takiego stanu jest zdaniem szkoleniowca kilka.
Stolarka do ostatniego dnia przed rozpoczęciem sezonu nie miała potwierdzonych i wpisanych na listę zawodników, wszystkich siatkarzy, o których transfery się ubiegała. Dopiero na kilka godzin przed inauguracyjnym meczem uregulowano formalności związane z oficjalnym przejściem do wołomińskiego klubu, podstawowych dziś jego zawodników – Zbigniewa Żukowskiego i Tomasza Laskowskiego. Brak kompletu w składzie Stolarki w znacznym stopniu wpłynął też na okres przygotowawczy zespołu.
– Nie był on taki, jak byśmy sobie tego życzyli – mówi trener Felczak. – Na pewno też bardzo odbiegał od przygotowań ubiegłorocznych. Konsekwencją tego był na przykład spadek wydolności Tomasza Laskowskiego, którego transferu długo nie mogliśmy załatwić. W efekcie trenował on nieregularnie. Na szczęście nadrobił już braki, swoją ciężką pracą, postawą i ambicją.
Szczęście najwyraźniej nie dopisuje w tym roku Stolarce, gdyż jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek do nękających klub problemów kadrowych, dołączyły dolegliwości zdrowotne, jak na złość dokuczające coraz to kolejnym siatkarzom trenera Felczaka. We wrześniu na palec Adama Aleksandrowicza założono gips. W tym też czasie Zbigniew Żukowski nadciągnął mięsień dwugłowy, a Grzegorz Otko miał problemy z kręgosłupem.
– Zamiast konsolidować zespół zmuszeni byliśmy rozgrywać spotkania towarzyskie w składzie znacznie odbiegającym od zestawień ligowych – tłumaczy Krzysztof Felczak. – Zespół mogliśmy wykorzystać tylko na tyle, na ile pozwalały na to warunki, a mogliśmy naprawdę niewiele.
W czasie regularnych rozgrywek ligowych też nie było lepiej. Już podczas inauguracyjnego meczu ze skręconą nogą na kilka tygodni ze składu wypadł Adam Aleksandrowicz. W czwartej kolejce we Wrocławiu los kolegi podzielił rozgrywający T.S. Jacek Małkowski, a zespół ratować wtedy musiał młody Kołodziej. Zarówno Aleksandrowicz, jak i Małkowski, do końca rozgrywek mimo wyleczonych kontuzji, nie doszli do pełnej formy.
Nie dość na tym nieszczęść w zespole. Podczas ostatniego treningu T.S. w starym roku (29.12.) nogę skręcił środkowy Daniel Pliński. Pytany o drugą rundę, kierownik T.S. Jarosław Szerszeniewski powiedział tylko tyle, że jak na razie zespół ma „gips przechodni”.
Pozytywnie
Mimo że Krzysztofowi Felczakowi trudno jest po pierwszej rundzie ocenić zawodników swego zespołu, który tylko przez półtora spotkania (na 14 – przyp. aut.) grał w pełnym składzie, przyznaje, że zadowolony jest z postawy Zbigniewa Żukowskiego.
– Wyrasta on na lidera składu – chwali. – W wielu elementach jego skuteczność jest największa w zespole. Ma najlepszy blok, doskonałą zagrywkę i obronę. Dobrze też przyjmuje.
Krzysztof Felczak przyznaje również, że objawieniem zespołu był w pierwszej rundzie, drugi jeszcze w składzie rozgrywający, Grzegorz Kołodziej, zastępujący w sześciu spotkaniach kontuzjowanego Małkowskiego. Z tego w trudnych warunkach i przy niepełnym zestawieniu składu pięć meczów T.S. zdołał wygrać (dwa z Gwardią, dwa z Okocimskim, jedno z Avią ).
– Dzięki jego postawie nie straciliśmy kontaktu z czołówką ligi – mówi Krzysztof Felczak. – Oczywiście nie bez znaczenia jest tu pomoc zespołu, który wsparł niedoświadczonego rozgrywającego. Kołodziej nigdy przecież nie grał na tak wysokim szczeblu ligowym. Nie miał też dotąd poważniejszych stresów związanych ze sportowymi występami. W tym przypadku sprawdził się i jestem przekonany, że za dwa, trzy lata może być pierwszoplanową postacią wołomińskiego zespołu. Jak na razie warto w niego inwestować. Nadal też będziemy go wykorzystywać we fragmentach gry.
Do ostatniej kolejki pierwszej rundy T.S. zajmował pierwsze miejsce w tabeli. Do ostatniego też dwumeczu Stolarka z każdej konfrontacji wychodziła przynajmniej z jednym zwycięstwem. Dopiero na zakończenie rundy Resovia boleśnie zweryfikowała te sukcesy wołominiaków.
W drugiej rundzie siatkarze Stolarki chcą poprawić niekorzystny wynik. Jeżeli nie uda im się awansować, to pozostając na czwartej pozycji, mogą w play offach trafić na silnie obsadzony kadrowo zespół BBTSu Bielsko – Biała. Trener Felczak po cichu liczy na lepsze przyjęcie swoich zawodników, współpracę bloku i obrony oraz większą ofiarność w polu.
– Nie ukrywam, że od każdego oczekuję w drugiej rundzie więcej – mówi. – Oczekuję dużo lepszej postawy, zadziorności, walki o każdą piłkę, spontaniczności, takiej, jaką prezentuje w swojej grze Tomek Laskowski. Mile też widziałbym u reszty zespołu tyle pewności, co ma Zbyszek Żukowski. Od Jacka Małkowskiego zaś oczekuję pomysłu na grę.
U progu dalszych rozgrywek Krzysztof Felczak przygotowuje nowe strategie gry. T.S. myśli także o zgrupowaniu, które miałoby się odbyć w trakcie rundy i pozwoliło siatkarzom T.S. na regenerację przed zbliżającymi się grami play offowymi.
Wieści Podwarszawskie Nr 3 (462)
23 stycznia 2000