Siatkarzom Stolarki nie udało się awansować do serii A pierwszej ligi, mimo to strategiczny sponsor Towarzystwa nie uznaje ubiegłego sezonu za nieudany. Przed tegoroczną edycją rozgrywek opiekunowie TS zastanawiaj ą się, jak jeszcze pomóc klubowi i zabezpieczyć jego przyszłość.
Rozmowa z Heleną Kusiak, prokurentem wołomińskich zakładów Stolarki, sponsora zespołu siatkarskiego.
– Jak podsumuje Pani miniony sezon?
– Co prawda nie osiągnęliśmy naszego głównego celu, jakim był awans do IA, jednak kiedy już na spokojnie, po play offach przeanalizowaliśmy nasze poczynania, doszliśmy do wniosku, że nie byliśmy jeszcze nań gotowi. Chcieliśmy, okazało się, przeskoczyć próg, któremu ani psychicznie, ani organizacyjnie byliśmy w stanie podołać. Jako sponsor nie możemy mieć do nikogo pretensji, być może tylko do siebie.
– W takim razie, które z obranych wytycznych udało wam się zrealizować?
– Pamiętajmy o tym również, że naszym celem było dawać radość kibicom. Dlatego też żadnego ze spotkań nie mogliśmy odpuścić, aby nie zrazić ich do siebie. Wymiar sportu to nie tylko wyniki, ale i widowisko, które mamy obowiązek zapewnić naszym gościom. Musimy o nich dbać, gdyż są oni na tyle inteligentni i wyrozumiali, że potrafi ą i chcą oglądać mecze w tak trudnych warunkach, gniotąc się w małej hali. Tego trzeba im pogratulować.
– Sport i widowiska to oczywiście ważne sprawy dla Stolarki, ale czy w głównej mierze nie chodzi tu o reklamę i płynące z niej dla firmy korzyści?
– Wbrew pozorom koszty jakie ponosimy finansując Towarzystwo Siatkówki, czyli m.in. na reklamę, nie przekładają się na sprzedaż naszych produktów i jej wzrost. Bardziej chodzi nam w tym przypadku o wizerunek firmy, który poprzez sponsoring budujemy, zarówno tu w powiecie, jak i w kraju. Olbrzymią rolę pełnią także w tym przypadku media. W promocji pomaga nam WOT, Życie Warszawy, Przegląd Sportowy, Gazeta Wyborcza i oczywiście prasa lokalna. Po tych kilku latach możemy też śmiało stwierdzić, że udało nam się rozpropagować wołomińską siatkówkę. Stolarka staje się na tyle znana, że czasem nawet dochodzi do komicznych sytuacji, gdy interesy firmy zaczynają być mylone i utożsamiane z Towarzystwem Siatkówki. Sytuacja taka miała miejsce m.in. rok temu gdy jeden z naszych dostawców, swą ofertę przesłał nie na nasz adres (ul. Geodetów) ale do klubu na ul. Korsaka.
– Czy przedsiębiorstwo wytrzyma kolejny rok tak duże obciążenie jakim jest finansowanie klubu?
– Preliminarz Towarzystwa ciągle rośnie, ale też rosną i jego potrzeby. Tegoroczne dotacje dla siatkówki będą jednak tylko nieznacznie wyższe od tych z minionego sezonu. Wciąż za ważne zadanie firma nasza stawia sobie znalezienie drugiego strategicznego sponsora. W zupełności wtedy udałoby nam się zabezpieczyć TS, a i dla nas nie byłby on już takim obciążeniem. Dla nowego sponsora gotowi jesteśmy nawet ustąpić miejsca w nazwie klubu i w trzyczłonowym haśle zająć drugie miejsce. Poszukiwania takie są jednak niezmiernie trudne. Większość firm broni się przed sportem. Wolą dać jednorazowe sumy, na odczepnego niż angażować się na stałe.
– Co powoduje tę niechęć do sportu innych firm?
– Ta oziębłość wypływa chyba stąd, że każdy woli się pokazać przy władzach i wyłożyć pewną sumę na imprezę przez nie organizowaną. Jeżeli zaś chodzi o moją firmę, to Stolarka woli inwestować w sport, kształcić młodych ludzi i zapewniać im rozrywkę. Jestem przekonana, że ta młodzież, która przychodzi na nasze mecze, na pewno nie pójdzie po ich zakończeniu kraść samochodów. Wbrew również powszechnemu mniemaniu nie jest to sport drogi, a przy tym niezwykle widowiskowy. Poza tym w naszym powiecie nie ma drugiej aż tak medialnej dyscypliny.
– Jaki stosunek mają do sponsoringu Stolarki jej pracownicy? Czy nie woleliby aby kwoty idące na siatkówkę były dzielone pomiędzy nich?
– Mamy do wyżywienia około 3600 osób co miesiąc, 1200 pracowników i ich rodziny licząc tak średnio to trzy osoby w każdej. Część z nich jest oczywiście niezadowolona z tego, że przeznaczamy duże kwoty na siatkarzy. Woleliby, aby te pieniądze były na ich kontach. To normalne. Jako firma jednak gwarantujemy im stałą pracę z regularnymi zarobkami i to chyba jest najważniejsze.
– Jakie cele stawiacie państwo siatkarzom w tym roku?
– Wciąż nie rezygnujemy z awansu. Dalej również chcemy kontynuować to co do tej pory, dawać kibicom radość i widowiska, propagować wołomińską siatkówkę, budować wizerunek firmy, to ostatnie już dla naszych potrzeb.
– Dlaczego nie zatrzymali państwo trzech podstawowych zawodników, mowa tu o Piotrku Szulcu, Tomku Rosie i Marcinie Drabkowskim?
– Piotrek Szulc miał widać swoje powody, dla których odszedł. Grał już w innych klubach więc na pewno da sobie radę. Jeżeli zaś chodzi o Tomka Rosę i Marcina Drabkowskiego to w tym przypadku zadecydowała ambicja. Obaj chcieli grać w IA. Mam tylko nadzieję, że Tomek grając w Legii nie spali się, gdyż u nas zrobił w ubiegłym roku ogromne postępy i szkoda byłoby zniweczyć tak ciężką pracę. Jak do tej pory Legia za nich nie zapłaciła, więc formalnie Rosa i Drabkowski są jeszcze naszymi zawodnikami. Klub ten jednak znany jest z tego, że zwykle spóźnia się z wszelkimi wypłatami, czy to zawodnikom, czy innym zespołom. Uregulowanie więc rachunków jest tylko kwestią czasu.
Wieści Podwarszawskie Nr 36 (444)
12 września 1999