Archiwum

27/04/2024

Huragan

Ośrodek Sportu i Rekreacji w Wołominie

Liderzy zespołu Stolarki mówią o play offach, awansie, i przyszłym sezonie.

Dariusz Parkitny – atakujący

O awansie: Każdy chce grać w jak najlepszej lidze. Walczyliśmy o ten awans od początku do końca. Jako junior w 1989 roku z AZSem grałem o pierwszą ligę. Wywalczyliśmy awans, tyle tylko, że tam nie grałem w szóstce. Jak samemu się gra, to jest to inna frajda. Wtedy awansować do pierwszej ligi było bardzo ciężko. Było mnóstwo zespołów. Graliśmy na Śląsku w grupie południowej. Poziom był o wiele wyższy. W tym roku po pierwszej rundzie, kiedy byliśmy na czwartej pozycji, wiele osób myślało, że jednak Wałbrzych i Bielsko są nie do przeskoczenia. Z dnia na dzień graliśmy jednak coraz lepiej, a te zespoły stały w miejscu.

W przyszłym sezonie: Nie ma rzeczy niemożliwych. Graliśmy wcześniej kilka meczy z Legią, Nysą, Radlinem i w sumie ze wszystkich tych spotkań wyszliśmy obronną ręką. Ten zespół jest perspektywiczny. To nie jest zespół, który się cofa. Wzmocnienie jest potrzebne, to normalne. Myślę jednak, że cały czas zespół się rozwija, jest dużo młodych zawodników, którzy grają coraz lepiej. Jestem dobrej myśli co do następnego sezonu. Chcę grać dalej w Stolarce. Wywalczyliśmy ten awans i chcemy grać dalej. To jednak co zadecyduje zarząd klubu i trener okaże się w maju.

O mocnej zagrywce: Jak grałem w Jaworznie w IB miałem podobną serię zagrywek. Było to cztery lata temu. Wtedy zagrałem jedenaście takich piłek. Człowiek w takiej sytuacji jest jak w transie, za dużo się nie zastanawia. Podrzuca i zagrywa.

Jacek Małkowski – kapitan zespołu, rozgrywający

W play offach: Nie powiem, że nerwów nie było. W ważnych meczach, w Wałbrzychu, sędziowie podeszli do nas negatywnie. Mecze w Wołominie były już dużym obciążeniem. Grając u siebie, przy swojej publice, musieliśmy wygrać.

W przyszłym roku: Przy wzmocnieniu ten zespół ma szansę w ekstraklasie. W tym sezonie graliśmy towarzyskie spotkania z pierwszoligowymi zespołami. Przy wzmocnieniu byłby to zespół równy tym z IA, na pewno nie tym z czołówki ligi, ale miałby szansę utrzymać się w lidze. Zespół, który awansuje, nie musi mieć gwiazd w swoim składzie, ale pracujący równo, dobrze rozumiejący się kolektyw wypływa nawet w serii A, przy niewielkich zakupach, jednego bądź dwóch zawodników. Dwie nowe osoby przydałyby się na pewno. Każdy mecz jest bardzo ciężki, tym bardziej, że w IB rozgrywaliśmy dwumecze. W serii A dopiero będziemy grali po jednym spotkaniu na weekend. Jest to zupełnie inny system pracy i zupełnie inne podejście.

Hubert Milewski – libero, w składzie jeszcze od czasów okręgówki

Play offy: Ostatnie spotkania na pewno były lżejsze niż mecze, które rozegraliśmy w Wałbrzychu. Tam liczył się każdy set i punkt. W Wołominie było spokojnie, zwłaszcza w pierwszym meczu. Może to nie była taka radość, jak w przypadku gdybyśmy wygrali punkt za punkt. Mieliśmy zdecydowaną przewagę. Po meczach w Wałbrzychu i całej tej dobrej passie, kiedy szliśmy jak burza, trafiliśmy z formą i oto się nie bałem. Czułem, że mieliśmy przewagę. Przede wszystkim wygraliśmy „ławką”. Graliśmy dużą liczbą zawodników. Zawodnik, który wchodził, mimo że dawał odpocząć temu z pierwszej szóstki, to jeszcze wnosił coś nowego do gry. Nie było sytuacji, że popełniał on błędy i z jego powodu przegrywaliśmy seta. Chyba należało nam się jednak. Pamiętam wszystkie te play offy awanse, z okręgówki do drugiej ligi, z drugiej do IB i teraz. Jestem przecież w klubie od początku. Może to nie jest porównywalne jakościowo, jednak emocjonalnie chyba tak samo.

Ekstraklasa: Nie ma co ukrywać, że przyszły sezon będzie tylko walką o play off, o ósemkę. Walka będzie z każdym, ale nie oszukujmy się, łatwo nie będzie. Nie myślałem, że zajdziemy tak wysoko. Dawniej byłem pewien, że IB to już jest sukces

Zbigniew Żukowski – środkowy bloku

W play offach: Drużyna była na tyle pewna siebie grając te ostatnie spotkania, że czuliśmy swoje siły. Nawet to, że przegraliśmy tego pierwszego seta w ostatnim meczu, nie pomieszało nam szyków. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać jeszcze trzy następne. Gdyby nie udało nam się wygrać spotkań na własnym boisku, droga byłaby znacznie dłuższa. Takiej jednak myśli nikt z nas nawet nie dopuszczał. W przypadku, gdyby o IA rozstrzygał piąty mecz, jechalibyśmy do Wałbrzycha z takim samym nastawieniem – wygrać za wszelką cenę. Mieliśmy tę dobrą sytuację, że szeroki skład pozwalał na zmianę zawodnika na dowolnej pozycji, w każdym fragmencie meczu.

Przyszłość: Radość z awansu mija jednak i przychodzi czas na refleksje oraz spojrzenie w przyszłość. Zarząd klubu uzależnia skład przyszłoroczny od tego, kto będzie trenerem Stolarki. Od trenera zależało bowiem będzie, w jakim zestawieniu zespół wystąpi. Prawdopodobnie większość zawodników, która grała do tej pory, zostanie. Kwestią jest teraz wzmocnienie zespołu, gdyż w takim składzie zbyt wiele pewnie nie zdziałalibyśmy, choć moim zdaniem gra się tak, jak na to pozwala przeciwnik. Trzeba dostosować się do poziomu. Tym składem w IA napewno początkowo doznawalibyśmy sromotnych porażek. Po pewnym jednak czasie przystosowalibyśmy się do wyższego poziomu i toczylibyśmy walkę na równi z zespołami z ostatniej piątki ekstraklasy. O awans przed przyjściem do Stolarki grałem dwa razy, dwa razy udanie zresztą. Dzieli je około dziesięciu lat

Wieści Podwarszawskie Nr 17 (476)
30 kwietnia 2000

Skip to content